Okazuje się, że inflacja CPI za oceanem w ubiegłym miesiącu obniżyła się do 4 proc. z 4,9 proc. w kwietniu. Jest to spadek w dużej mierze osiągnięty dzięki ujemnej kontrybucji cen paliw i energii, co jeszcze wyraźniej powinno być odczuwalne w ramach publikacji czerwcowej, która najpewniej pokaże spadek inflacji poniżej 3,5 proc. Wiele jednak wskazuje na to, że na przełomie półroczy okres szybkiego tempa dezinflacji osiągnie swój kres. Zgodnie z prognozami Goldmana Sachsa, dalsze zejście amerykańskiej inflacji CPI do 2,5 proc. może zająć nawet kolejny rok, oczywiście przy założeniu, że amerykańska gospodarka nie znajdzie się w tzw. międzyczasie w recesji, co jest na ten moment naszym scenariuszem bazowym.
Biorąc nawet pod uwagę wolniejsze tempo dezinflacji w II półroczu, sytuacja Fedu wydaje się na ten moment dość komfortowa. Po ponad roku od rozpoczęcia gwałtownego cyklu zacieśniania polityki monetarnej, rynek pracy pozostaje nadspodziewanie odporny i co ciekawe – nie generuje przy tym szczególnie silnego zjawiska presji płac (dynamika płac w maju wynosiła 4,3 proc.). Dlatego też członkowie FOMC mają zielone światło, by w środę podjąć decyzję o utrzymaniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. W momencie pisania komentarza prawdopodobieństwo czerwcowej podwyżki spadło niemal do zera, natomiast na lipiec rynek szacuje prawdopodobieństwo w okolicach 65 proc. Trudno jednak zakładać, by mniej chwiejni niż rynek członkowie komitetu zapomnieli już o problemach banków regionalnych czy fakcie, że pełne efekty ich działań będą widoczne w II połowie roku. Dlatego też uważamy, że pauza w cyklu podwyżek przerodzi się w praktyce w jego koniec.
Tymczasem wejście indeksu S&P 500 w strefę hossy naturalnie uruchomiło falę komentarzy przytaczających statystyki, które sugerują, że 20-proc. odbicie amerykańskiego indeksu od dna było historycznie dobrym prognostykiem. Bieżąca wartość wskaźnika ceny do prognozowanego zysku S&P 500 znajduje się na poziomie 18,5, co odpowiada pięcioletniej średniej. Wraz z wykreśleniem z listy ryzyk braku porozumienia w sprawie limitu zadłużenia, inwestorzy skupili się w końcu na pozytywnych aspektach ostatnich miesięcy. Normalizacja inflacji, świetny sezon wyników oraz narastająca popularność tematu sztucznej inteligencji sprzyjają zwłaszcza sektorowi technologicznemu, który jest kluczowy dla amerykańskiego rynku akcji. Zważywszy na to, jak długo potrafił on dominować w przeszłości, trudno zakładać, że okres jego relatywnej siły ma się ku końcowi.