Do tej pory rok 2022 był fatalny dla giełd, ale złoty jednak był w stanie utrzymywać się na poziomach lepszych niż w okresie największej covidowej paniki, a jedynym okresem paniki i kursu EUR/PLN na poziomie 5,00 był początek wojny w Ukrainie. Można to jednak było powiązać z efektem paniki, a takie szybko ulegają zatarciu i tak też działo się wówczas. W marcu kurs wrócił do okolic 4,65 i raczej nie podlegał aż takim wahaniom, a nawet w maju złoty umacniał się, dyskontując potencjalny pozytywny efekt KPO. Programu, który teoretycznie jest, ale czy faktycznie środki będą wypłacone, to jeszcze nie wiadomo.

Od czerwca obserwujemy systematyczną wyprzedaż złotego, a w tym okresie kurs z poziomu 4,57 urósł do obecnego 4,80. Ruch o ponad 20 gr jest duży, ale też nie paniczny, bo i powody są inne. I tu wygląda to poważniej niż w okresie wojennej paniki, bowiem chodzi przede wszystkim o ocenę stanu gospodarki światowej. A ta nie ma się zbyt dobrze – szereg danych wskazuje na zwalniającą koniunkturę w USA, ale sytuacja i tak jest lepsza niż w Europie, którą dodatkowo może dotknąć kryzys energetyczny. Katastrofą dla niemieckiego przemysłu byłoby zakręcenie kurka z gazem płynącym z Rosji, a tymczasem są wątpliwości, czy po przestoju remontowym Nord Stream 1 gaz popłynie z pełną przepustowością. Ceny gazu rosną dynamicznie, do tego dołącza się też odbicie ropy i metali przemysłowych. To z kolei wzmaga postrzeganie inflacji jako większego ryzyka, tymczasem EBC jest w dużo trudniejszej sytuacji, aby rozpocząć cykl podwyżek stóp, niż Fed, aby go kontynuować. Szczególnie że dane za czerwiec z amerykańskiego rynku pracy okazały się zaskakująco mocne z przyrostem zatrudnienia w sektorze pozarolniczym o 372 tys. vs. 270 tys. oczekiwanych. Tak więc scenariusz testowania parytetu na eurodolarze jest otwarty.

Eurodolar spadał w ostatnich dniach niezależnie od zachowania giełd, co potwierdza siłę ruchu. Złoty natomiast osłabiał się niezależnie od odreagowania na giełdzie w drugiej połowie tygodnia, a więc za odreagowanie odpowiadał głównie kapitał krajowy. Złotemu zaszkodziła też podwyżka stóp procentowych tylko o 50 pb. wobec spodziewanych 75 pb. Okazuje się, że konferencja prezesa NBP nie dostarczyła jastrzębich argumentów. Zbliżamy się do końca cyklu podwyżek, być może nawet już go osiągnęliśmy. RPP zwraca uwagę na ryzyko znacznego spowolnienia gospodarczego w Polsce i technicznej recesji. Z kolei projekcja wskazuje na szczyt inflacji właśnie teraz. Być może NBP będzie przeprowadzał interwencje walutowe celem umocnienia złotego. Faktem jednak jest, że aktualnie złoty i forint grają w podobnej lidze (forint mimo potężnej podwyżki o 200 pb.), a czeska korona jest mocniejsza, co wskazuje, że inwestorzy patrzą przez pryzmat ryzyka geopolitycznego. Wszystko wskazuje na to, że te wakacje będą wyjątkowo drogie dla Polaków – nie tylko w kraju, ale i za granicą.