Przez „mgłę wojny" („Nebel des Krieges"; termin wprowadzony przez Karla von Clausevitza w jego książce „O wojnie") oczywiście trudno coś zobaczyć, szczególnie w pierwszym dniu jawnych działań wojennych. Szczególnie że w obecnych czasach trzeba sporych umiejętności, by odróżnić spotykaną w internecie i mediach informację od dezinformacji. Niewątpliwie pełnoskalowa militarna agresja najludniejszego kraju w Europie na kraj o siódmej największej populacji w Europie to coś, czego dosyć dawno nie oglądaliśmy na naszym kontynencie. Biorąc pod uwagę to, że i ofiara agresji (Ukraina) i agresor (Rosja) to nasi sąsiedzi, mniej więcej 10-proc. spadek cen akcji na GPW w czwartek nie może za bardzo dziwić. Można się jedynie pocieszać, że rosyjski RTS spadł w czwartek o prawie 40 proc., a wcześniej tracił jeszcze więcej.
Najsilniej na polskiej giełdzie, o ponad 50 proc., drożały dziś akcje Lubawy produkującej m.in. nadmuchiwane atrapy czołgów i transporterów opancerzonych (na miejscu spółki zainwestowałbym w opracowanie ich jeżdżących wersji). Na drugim miejscu pod względem skali wzrostów ceny (+45 proc.) plasowały się akcje spółki Protektor jednego „z największych w Europie producentów i dystrybutorów obuwia ochronnego, militarnego oraz specjalistycznego o wysokiej klasie bezpieczeństwa". Szkoda, że na GPW jest tak mało prywatnych spółek jakoś tam związanych z przemysłem obronnym. Zamiast dokonywania wpłat na „Fundusz Obrony Narodowej" a la 1939 rok, patriotycznie nastawieni polscy inwestorzy mogliby lokować swe oszczędności w nowe emisje ich akcji. Kontrolowany przez Skarb Państwa przemysł obronny jakoś tam oczywiście działa w miarę swoich możliwości, ale jego w miarę niezależna prywatna giełdowa „druga noga" być może byłaby dla niego potencjalnym uzupełnieniem.
Dziś saldo „byków" i „niedźwiedzi" wśród odpowiadających na cotygodniową ankietę AAII amerykańskich inwestorów indywidualnych spadło do -30,3 pkt proc. To oczywiście bardzo niski poziom sentymentu, ale należy pamiętać, że w okresie minionego pokolenia zdarzyły się dwa razy – w dołku bessy wywołanej inwazją Iraku na Kuwejt w 1990 roku oraz w dołku bessy związanej z wielką recesją z lat 2007–2009 odczyty niższe niż -50 pkt. Nasi krajowi inwestorzy indywidualni ankietowani przez SII zrezygnowali wreszcie z optymizmu, ale czwartkowe saldo „byków" i „niedźwiedzi" (-14,6 pkt proc.) nie było na tyle niskie, by prowokować do jakichś kontrariańskich ruchów.