Po czwartkowej realizacji zysków nie będzie dziś zapewne śladu, a droga do testowania marcowych dołków w okolicy 4,20 na parze EUR/PLN wydaje się być otwarta. Kontynuacja wzrostów na giełdach za oceanem wpisuje się w scenariusz zakładający, że największe gospodarki świata wykazują stopniowe oznaki odbicia, a globalny popyt ma już za sobą bezwładny spadek. Kurs EUR/JPY wzrósł w piątek do poziomu 132,30 i był wyższy od czwartkowego otwarcia o ponad 2 proc. To jednoznaczny sygnał wzrostu zainteresowania inwestorów transakcjami typu "carry trades".
Lepszy sentyment dla złotówki i innych walut "emerging markets" nie przełoży się jednak zapewne na spadek rentowności polskiego długu. Już dziś poznamy szacunki inflacji w kwietniu. Założenie, że będzie ona wyższa niż w marcu, może okazać się trafne. Zeszłotygodniowe zapowiedzi premiera o nieuchronnej nowelizacji budżetu, podobna do kwietniowej podaż długu w maju oraz coraz mniejsze szanse na kolejne obniżki stóp będą hamować wzrost cen. Obarczone szczególnym ryzykiem mogą okazać się obligacje z krótkiego końca.