Jednym z lepiej zapamiętanych i wielokrotnie wspominanych był kryzys gospodarki japońskiej, która po fali silnego wzrostu, rozkwitu technologicznego, przekształceń społecznych i rekordów giełdowych zapadła w okres letargu, deflacji i giełdowej niemocy trwającej ponad 20 lat. Działo się to przy prawie pełnym zatrudnieniu i turyści odwiedzający Kraj Kwitnącej Wiśni z trudem kryzys dostrzegali. Tylko akcjonariusze liczyli straty. Nikkei 225 spadł z 40 tys. do 7 tys. pkt, aby po latach powrócić do nieco ponad 20 tys. pkt.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że dziś Chiny są w podobnej sytuacji. Gospodarka rozwija się dynamicznie, spółki są widoczne na całym świecie, a technologie zaczęły zajmować czołowe miejsca w niektórych dziedzinach. Chiny mogą się stać pierwszą gospodarką na świecie już w latach 20. tego wieku, jeśli utrzyma się jej aktualne tempo wzrostu. Licząca 1,4 mld ludność stale się bogaci – w 2016 r. było tam 1,6 mln milionerów, a 200 mln Chińczyków ma siłę nabywczą porównywalną z Europejczykami. Chiny nazywa się fabryką świata, bo niskie koszty produkcji i dogodne terminy dostaw sprawiają, że każdy produkt można tam wyprodukować i sprzedać na całym świecie.

Chińskie uczelnie wypuszczają co roku milion młodych inżynierów. Ta masa wykształconych ludzi pcha gospodarkę w kierunku innowacyjności. Zamiast do Silicon Valley można się dzisiaj udać do Chin, aby poznać nowe technologie, ale głównie by znaleźć finansowanie, partnerów i rynek zbytu. Olbrzymie fundusze inwestycyjne są gotowe sponsorować nowe przedsięwzięcia i uczestniczyć w rozwoju szybko rosnącego rynku wewnętrznego.

Od 2001 r. Chiny są członkiem Światowej Organizacji Handlu, rozwinęły własną międzynarodową sieć handlową i nabyły liczne spółki na świecie, które ją wspomagają, np. porty morskie, lotnicze, autostrady. Nowe jedwabne szlaki ruszyły w 2013 r. z budżetem 1 bln dolarów. Od będącego w chińskich rękach portu w Pireusie poprzez Grecję i Bałkany tworzony jest korytarz handlowy do Europy Zachodniej.

Gdy coraz więcej mówimy o kryzysie w Europie i możliwej recesji w USA, może warto spojrzeć na chiński rynek, bo tam nikt nie myśli o zwolnieniu tempa wzrostu. Problem, czy obecne tempo nie trafi w końcu na rafę i czy nie powtórzy się bolesna lekcja, którą odebrała Japonia. ¶