Od 2012 r. RPP obniżała stopy 13-krotnie, sprowadzając je z poziomu 4,75 proc. do 0,1 proc. w czasie koronawirusowego kryzysu. Oczywiście pomimo podwyżki stóp realna ich wysokość w porównaniu z najwyższym od 20 lat tempem inflacji (5,8 proc. w sierpniu) jest nadal ekstremalnie niska. Na początku tygodnia bank centralny Czech podniósł wysokość swojej podstawowej stopy procentowej z 0,75 proc. do 1,5 proc. Przed covidowym kryzysem ta stopa była na poziomie 2,25 proc., po czym spadła do 0,25 proc. To już trzecia podwyżka stóp w Czechach od czerwca, a jej cechą szczególną jest to, że ten dzisiejszy wzrost o 0,75 pkt proc. był najsilniejszy od grudnia 1997 r., czyli od czasu zamieszania wywołanego kryzysem azjatyckim.

Spadały ceny, a rosły rentowności polskich obligacji. Dziesięciolatki osiągnęły poziom 2,40 proc., najwyższy od ponad dwóch lat.

Ceny akcji polskich banków bardzo pozytywnie reagowały w środę na decyzję RPP. WIG-banki wzrósł najsilniej spośród wszystkich indeksów sektorowych (+3,61 proc.), osiągając najwyższy poziom od lutego 2018 r. Jego roczną zmianę obecnie można porównywać jedynie do tej obserwowanej po wielkiej recesji w lutym–marcu 2010 r. Dzięki ostatnim zwyżkom WIG-banki stał się najsilniejszym w tym roku indeksem sektorowym GPW. Na drugim biegunie był NCIndex, który w środę zamknął się najniżej od czerwca ub.r.

Początek tygodnia przyniósł dalszą akcelerację szalonego – szczególnie na rynkach europejskich – wzrostu cen surowców energetycznych (zwłaszcza gazu ziemnego i węgla kamiennego, których ceny osiągnęły w Europie najwyższe poziomy w historii). W środę nadeszły tu jednak silne spadki, co próbowano tłumaczyć jakimiś obietnicami Rosji zwiększenia dostaw gazu (o 13,6 proc. taniały również kontrakty na węgiel w Rotterdamie).

Na początku tygodnia standardowy MACD (12, 26, 9) dla S&P 500 spadł do najniższego poziomu od kwietnia ub.r. To oczywiście wyraźny sygnał słabnięcia amerykańskiego rynku akcji, ale Wall Street na razie się nie poddawała –- od wtorku ceny akcji dosyć wyraźnie rosły. Jesteśmy co prawda 34 lata po słynnym krachu na Wall Street z października 1987 r., a więc tyle, ile dzieliło „pokoleniowe" tąpnięcia cen akcji z 1974 i 2008 r. (w obu przypadkach wywołane głównie „szokami naftowymi"), ale na razie amerykański rynek akcji w zaskakujący sposób się broni przed powtórką tego scenariusza.