Niepokoje społeczne w różnych częściach świata, klęski żywiołowe, pandemia, której kolejne fale powodowały spustoszenie. W tej sytuacji większa niż w poprzednich latach zmienność na giełdach nie powinna dziwić.
Początkowi roku towarzyszyła euforia. W lutym 2021 r. wiele klas aktywów doszło do nowych szczytów, by potem, przez resztę roku być maruderami. Akcje chińskie pozostawały pod wpływem lokalnej polityki, która spowodowała głęboką przecenę wielu spółek z sektorów objętych interwencją rządu. W konsekwencji szeroki indeks rynków wschodzących kończy rok mocno poniżej szczytów z lutego. Ale znajdą się tu także wyjątki. W przypadku akcji indyjskich czy polskich można uznać rok za udany. Stopy zwrotu mogą tu być znacząco wyższe niż na wielu innych rynkach czy klasach aktywów.
Pewniakiem miało być złoto czy kopalnie złota, a maruderem ropa i surowce energetyczne. Widzieliśmy coraz wyższe odczyty inflacji, więc złoto miało być zabezpieczeniem przed jej niszczącą siłą. Surowce energetyczne miały odejść w zapomnienie, bo czysta energia miała zacząć grać pierwsze skrzypce.
Ustalenia Fit for 55 czy COP26 z pewnością są przełomowe, ale to jeszcze nie ten czas. Akcje spółek energetycznych kończyły rok z solidnymi, kilkudziesięcioprocentowymi zwyżkami. Natomiast sektor czystej energii raczej nie dał w 2021 r. zbyt dobrze zarobić. Inwestorzy, mimo zmian regulacyjnych, dobrego nastawienia do sektora czy inwestowania w ESG, uświadomili sobie, że bez konwencjonalnej energii jeszcze sobie nie poradzimy, a jej braki mogą mocno zagrozić światowej gospodarce.
W kontekście wzrostu inflacji zaczęto coraz głośniej mówić o ryzyku stagflacji, a w dalszej perspektywie być może i o deflacji. Teraz wiadomo, że raczej na dłużej najważniejszym tematem będzie inflacja, a co za tym idzie – wysokość stóp procentowych. Tu spójrzmy na rynek długu. Gwałtowny wzrost rentowności polskich obligacji spowodował mocną ich przecenę, inwestorzy z tego rynku mocno odczuli to w swoich portfelach. Spadki funduszy o dłuższym duration wyniosły blisko 10 proc., czego z pewnością inwestorzy się nie spodziewali. Indeks zmienności VIX częściej wskazywał nam poziom strachu, a nastroje w drugim półroczu wcale nie były euforyczne.