O całej sprawie zrobiło się głośno na początku wakacji, gdy nagle na stronie BitMarketu, zamiast platformy handlowej, pojawił się komunikat, że firma kończy działalność w związku z utratą płynności. Po dwóch miesiącach współwłaściciel platformy – Marcin A., usłyszał zarzuty. - W toku śledztwa ustalono, iż od połowy 2015 r. do 7 lipca 2019 r. w Olsztynie i innych miejscach, osoby zarządzające spółką z siedzibą w Londynie, która pełniła funkcję operatora tej giełdy, wprowadziły w błąd jej klientów, co do zamiaru wywiązania się z zawartych umów zakupu krypto waluty i przekazania tych środków do portfeli zarządzających.
Swoim działaniem sprawcy spowodowali szkodę klientów giełdy o łącznej wartości co najmniej 2.300 bitcoinów, co stanowi kwotę około 100 milionów złotych – czytamy na stronie Prokuratury Krajowej. Marcinowi A. zarzuca się niekorzystne rozporządzenie mieniem klientów o łącznej wartości 22,7 mln zł.
Czytaj także: Czy KNF ponosi winę za upadek BitMarketu?
Ponadto zarzuca mu się, że sprzedając innej osobie udziały w spółce, doprowadził go do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości 120 000 zł, zapewniając nabywcę o braku zobowiązań i dobrej kondycji finansowej spółki, czym wprowadził go w błąd. Oskarżonemu grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.