Tak naprawdę nie możemy rzucić się głową w dół dopóki nie przekonamy się, że plan istotnie nie jest pułapką. „Mędrcy" oczekujący zdecydowanych ruchów EBC widzą w tym zwycięstwo, jako że EBC „wyraźnie" zmienia się na naszych oczach. Nie wiem, skąd bierze się takie przekonanie, skoro nawet Draghi nadal sprawia wrażenie zaskoczonego tym, jak jego niedawne uwagi interpretowano w ciągu ostatnich dwóch-trzech tygodni.
Ja, jak zawsze, skupiam się na tym, co rzeczywiście się robi, a nie na retorycznych przechwałkach. Obserwowanie banku centralnego polega na przypatrywaniu się, jak działania mają się do obietnic. UE i EBC stale obiecują zbyt wiele i robią zbyt mało - wydaje mi się, że wczorajsza konferencja prasowa była pod tym względem typowa. Jedyna rzecz, jaka nam pozostała, to [przyjrzeć się] „w przyszłym tygodniu, jakie jeszcze niekonwencjonalne działania można podjąć".
To klasyczny przykład zagrywki taktycznej: próbujmy „zyskać na czasie", w tym przypadku wykorzystując sezon urlopowy w USA, a w Europie zwłaszcza czas do września, kiedy to do pracy powrócą ludzie odpowiedzialni za regulacje makroostrożnościowe.
W międzyczasie bezrobotna Hiszpania nadal pozostaje bez pracy, a jeśli sytuacja się nie zmieni, bez nowych działań koszty finansowania będą powoli rosły; amerykański klif fiskalny jest tak duży jak zawsze, a Chiny dramatycznie zwalniają. Jedyna rzecz, jaką naprawdę robiliśmy w ciągu ostatnich dwóch tygodni, to zbieranie 10% na nadzieję – nadzieję, która ponownie odwróciła uwagę od rozmów Grecji z „Trójką", hiszpańskiej paniki i amerykańskiego klifu fiskalnego.
Jeśli bez końca będziemy „czekać na lepsze czasy", polegniemy. Gdyby tylko decydenci to rozumieli. Japonizacja nadchodzi, a prawdopodobieństwo, że nastąpi, rośnie z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień...
Nadchodzi gorzkie lato. Szerokiej drogi,