I kwartał na rynkach akcji był burzliwym okresem, ale patrząc na stopy zwrotów poszczególnych indeksów, chyba można uznać, że był to jednak dobry okres?
Mieliśmy co prawda nagłówki mówiące o tym, że mamy do czynienia z kryzysem bankowym, ale w praktyce to się nie sprawdziło. Jeśli przyjrzymy się bankom, które faktycznie miały problemy, to okazuje się, że każdy z nich był inny. Nie było wspólnego mianownika dla tych problemów. Poziom stóp procentowych nie jest na tyle wysoki, by nieumiejętne zarządzanie bilansem mogło doprowadzić cały sektor do kryzysu. Mimo negatywnych informacji rynki w I kwartale wypracowały więc dodatnie stopy zwrotu. W przypadku Wall Street w znacznej mierze była to zasługa dużych spółek technologicznych. Myślę, że z optymizmem możemy patrzeć też na kolejne kwartały.
Problemy banków, a ostatnio zamieszanie związane z ropą naftową tak naprawdę spowodowały jedynie krótkotrwałe zawirowania na rynkach. To potwierdza siłę byków?
To jest potwierdzenie tego, że rynek porusza się swoim trendem, który jest wzrostowy, i nieważne, jakie w krótkim terminie pojawiają się negatywne informacje. Tak też powinniśmy podchodzić do II kwartału. Rynek obawia się tego, co zrobi Rezerwa Federalna w maju, ale dzisiaj to, czy będzie podwyżka czy też jej nie będzie, nie jest kluczowym czynnikiem. Ważny będzie chociażby sezon wynikowy za I kwartał, który rusza już w piątek. Pokaże on tak naprawdę, w jakiej kondycji jest chociażby sektor finansowy i czy obawy, które widzieliśmy w marcu, były uzasadnione czy też nie.