Przed tygodniem zamieściliśmy tu wstęp do serii artykułów na temat wskaźnika ROE, będącego obowiązkową pozycją w słowniku każdego inwestora posługującego się analizą fundamentalną. Omówiliśmy sposób konstrukcji i prostą interpretację tej miary rentowności. Teraz czas na bardziej szczegółową analizę. Pokażemy, jakie więzi łączą ROE z innymi narzędziami analizy fundamentalnej.
Jak pisaliśmy przed tygodniem, ROE można traktować jako miarę tego, na ile efektywnie spółka gospodaruje pieniędzmi akcjonariuszy. Jest to swoisty ekwiwalent dobrze znanego inwestorom pojęcia – stopy zwrotu. Pojawia się jednak pytanie, jakie są konkretnie źródła efektywności gospodarowania majątkiem. Dlaczego jedne firmy mogą się pochwalić wysoką rentownością, a inne mają problemy z osiąganiem akceptowalnych wyników? Jednym ze sposobów poszukiwania odpowiedzi na tego rodzaju pytania jest umiejętne rozłożenie ROE na „kawałki". Najsłynniejszym modelem mającym służyć temu zadaniu jest tzw. piramida (model) DuPonta (wbrew pozorom nazwa tej metody wcale nie wywodzi się od nazwiska jej twórcy, lecz od nazwy amerykańskiego koncernu E. I. du Pont de Nemours and Co., który zaczął ją stosować w latach 20. ubiegłego wieku).
Na diagramie prezentujemy jedną z najprostszych wersji piramidy (istnieją też wersje bardziej rozbudowane, sięgające jeszcze głębiej do korzeni rentowności, na podstawie których można przeprowadzić bardzo szczegółową analizę). Jak należy odczytywać ten diagram? Na piramidę składają się tu dwa równania. Pierwsze z nich to:
ROE = ROA x dźwignia finansowa.
Równanie to pokazuje, że rentowność kapitałów własnych zależy nie tylko od tego, na ile efektywnie spółka zarządza swym majątkiem, ale też od tego, w jakim stopniu wykorzystuje tzw. kapitał obcy, czyli pożyczony. Jak widać, im silniejsza dźwignia finansowa, tym teoretycznie wyższa rentowność. Taka konkluzja jest intuicyjna, co widać na prostym przykładzie. Załóżmy, że spółka na 100 tys. zł kapitału zarabia
15 proc. (15 tys. zł). W którymś momencie postanawia zaciągnąć pożyczkę równą 50 tys. zł, oprocentowaną na 10 proc. Jeśli i na pożyczonych pieniądzach zarobi 15 proc., to zysk z tej pożyczki wyniesie: (0,15–0,10) x 50 tys. zł = 2,5 tys. zł. Jeśli dodamy to do początkowego zysku równego 15 tys. zł, to urośnie on do 17,5 tys. zł. Kwota ta stanowi 17,5 proc. kapitału własnego spółki. Innymi słowy, dzięki zaciągnięciu pożyczki i zwiększeniu dźwigni finansowej, wskaźnik ROE urósł z 15 do 17,5 proc.