Wczoraj minął drugi termin spotkania (pierwszy upłynął 3 września), zaproponowany przez poznańską grupę zarządzającą wierzytelnościami. Celem miało być rozwiązanie sporu. Piotr Potempa, prezes GPPI, skarży się, że zarząd biłgorajskiej spółki, choć wcześniej deklarował, że na każdy sygnał jest gotowy usiąść do stołu negocjacyjnego, teraz takie propozycje ignoruje.

Józef Kiszka, wiceprezes Mewy, twierdzi, że telefonicznie poinformował GPPI, że proponowane terminy mu nie odpowiadają. Przyznał jednocześnie, że spotkanie będzie miało sens dopiero wtedy, gdy strony będą miały konkretne propozycje. A takich zdaniem Kiszki GPPI dotychczas nie przedstawiło. Dlatego zapowiada, że w przyszłym tygodniu przygotuje własne propozycje. – Cały czas domagamy się anulowania umowy inwestycyjnej i wzajemnego zwrotu akcji – podkreśla Kiszka.

– Niech teraz Mewa wyznaczy nowy, odpowiadający jej termin – odpowiada Potempa. Przyznaje, że wysłał też pismo do władz giełdy, opisujące przyczyny sporu. – Poprosimy zarząd GPW o mediację – dodaje. Agnieszka Gontarek z GPW podkreśla jednak, że wyjaśnienie sporu powinno nastąpić pomiędzy jego stronami.

Mewa objęła dominujący pakiet papierów GPPI. W zamian wyemitowała własne akcje. Teraz chce się wycofać z inwestycji, bo uważa, że została wprowadzona w błąd, a GPPI prowadzi nierzetelną sprawozdawczość. Nie zgadza się z tym prezes poznańskiej grupy. Kiszka zapowiada jednak, że w przyszłym tygodniu Mewa zażąda zwołania walnego zgromadzenia celem powołania biegłego rewidenta do zbadania sprawozdań GPPI.