Wygrał pan pierwszy tydzień zmagań w Parkiet Challenge z wynikiem 38,2 proc. Wiem, że ten wynik to efekt piątkowych inwestycji w Biomed Lublin.
Zgadza się. To było zagranie czysto spekulacyjne. Obserwowałem spółkę przez cały tydzień i uznałem, że poranny spadek kursu o prawie 30 proc. to dobra okazja, by zagrać „all in". Złapałem dołek i czekałem. Nie ukrywam, że miałem sporo szczęścia.
Trzeba mieć stalowe nerwy, żeby wytrzymać taką zmienność, jaka była w piątek na lubelskiej spółce.
Pomogło mi to, że do notowań zajrzałem tego dnia tylko trzy razy. Kupiłem rano i do godziny 14 nie zaglądałem na rynek. Im mniej patrzenia na kursy, tym mniej nerwów i czasem można na tym lepiej wyjść. Oczywiście udział w grze rządzi się swoimi prawami. Na realnym rachunku nie pozwalam sobie na takie zagrania.
Rozumiem zatem, że ma pan inwestycyjne doświadczenie?