I chyba stało się!

Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI o tym, jak zachowa się GPW w trakcie globalnej korekty.

Aktualizacja: 06.02.2017 20:20 Publikacja: 24.08.2015 17:55

Sebastian Buczek, Quercus TFI

Sebastian Buczek, Quercus TFI

Foto: Archiwum

Od 2011 r. inwestorzy na globalnym rynku akcji czekali na większą korektę. W końcu doczekali się. Przyczyną nie była ani Grecja, ani słabość UE, ani nawet geopolityczne napięcia we wschodniej Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie. Przyczyną były Chiny.

Od dłuższego czasu krążyły różnego rodzaju opowieści o słabnącej tamtejszej gospodarce. Wiele osób wytykało Chińczykom, że oficjalnie publikowane dane mijają się z prawdą, że na ichniejszym rynku nieruchomości prędzej lub później musi dojść do kryzysu itd. Rząd i bank centralny broniły się jednak skutecznie, chwytając się wszelkich sposobów, aby odsunąć w czasie moment prawdy. Ale długa słabość rynku surowcowego i załamanie na chińskim rynku akcji w czerwcu, wskazywały, że faktycznie coś się może wydarzyć. W końcu bank centralny sięgnął po narzędzie w postaci dewaluacji waluty, co tylko wzmocniło tezę o słabości gospodarki, która – przypomnę – jeszcze nie tak dawno była uważana za mogącą w nie tak odległej przyszłości zdetronizować gospodarkę amerykańską.

Kluczowe pytanie brzmi teraz – czy to początek bessy czy tylko większa korekta? Zakładamy na razie, że tylko większa korekta. Jaki może być jej zasięg? Na najważniejszych rynkach wydaje się, że nawet 20 proc. Z czego już znaczna część jest za nami. S&P500 spadł od lipcowego szczytu o 10%, a DAX 14 proc., licząc od lokalnego maksimum z początku sierpnia.

Jaki to może mieć wpływ na warszawską GPW? Oczywiście trudno być aż takim optymistą, aby uważać, że nie odczujemy pogorszenia koniunktury na światowych giełdach. Odczujemy. Jednak z drugiej strony warto zauważyć, że nasz rynek od 3 miesięcy podlegał ogromnej presji ze strony polityków i padających z ich strony „genialnych" pomysłów. Spora grupa naszych spółek skorygowała się, często o kilkanaście lub więcej procent. Po raz pierwszy od 15 lat polskie firmy są korzystniej wycenione niż na rynkach rozwiniętych. Oznacza to, że siła oddziaływania obecnych spadków na świecie nie powinna być aż tak bolesna dla GPW.

Dobrym przykładem mogą być jedne z najbardziej indeksotwórczych spółek, czyli PZU i Pekao. Trudno sobie wyobrazić, aby narażone były na znaczący potencjał spadkowy, skora ta pierwsza niebawem będzie wypłacać dywidendę w wysokości ponad 7 proc., a w przypadku drugiej oczekiwana przez nas stopa dywidendy w przyszłym roku wynosi ok. 6 proc., przy oprocentowaniu 10-letnich obligacji skarbowych na poziomie 2,8 proc. Chyba że korekta na świecie przerodzi się w bessę.

Reasumując, ewentualna silna wyprzedaż na świecie nie będzie sprzyjać naszym akcjom. Warto jednak pamiętać o tym, że w ciągu ostatnich 3 miesięcy nasz rynek zanotował już znaczną korektę i dlatego uważamy, że wiele negatywnych informacji jest już zdyskontowanych w cenach polskich akcji.

Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”