Witold Orłowski, PwC: Big techy i energetyka patrzą na Harris

– Są dwa sektory, energetyka i internet, nowe technologie, które będą miały najwięcej do powiedzenia w tej kampanii wyborczej, najwięcej do stracenia bądź wygrania – mówi prof. Witold Orłowski, główny ekonomista PwC.

Publikacja: 29.07.2024 19:10

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej w programie „Prosto z Parkietu” był prof. Witold Orłowski, główny

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej w programie „Prosto z Parkietu” był prof. Witold Orłowski, główny ekonomista PwC. Fot. mat. prasowe

Foto: parkiet.com

Od tygodnia mamy kompletnie nowy układ siły w kampanii prezydenckiej w USA. W ciągu zaledwie tygodnia od wskazania jej na następcę Joe Bidena Kamala Harris zebrała 200 mln dolarów na swoją kampanię. W ciągu tygodnia pojawiło się też aż 170 tys. nowych wolontariuszy. Jak pojawienie się Kamali Harris wpłynęło na amerykańską giełdę i jakie są pomysły na gospodarkę od listopada?

Widziałem, że niespecjalnie zareagowały. Nie dajmy się zwieść tym krótkookresowym wahaniom popularności. Kamala Harris raptem stała się bardzo popularna, pokazywana w wiadomościach. Na dziś można powiedzieć tyle, że piłka jest znowu w grze, bo wydawało się, że jeśli Biden będzie trzymać się twardo swojej kandydatury, to wybory właściwie byłyby już rozstrzygnięte, dla wszystkich byłoby już jasne, że wygra Donald Trump, natomiast Kamala Harris ma nową szansę. Czy to jest szansa duża, czy mała, czy powyżej, czy poniżej 50 proc., można się spierać, ale na pewno na nowo demokraci uwierzyli, że jest wyobrażalne pokonanie Donalda Trumpa, więc nikt nie mówi, że wybory są rozstrzygnięte. Znowu jesteśmy w stanie niepewności, nie wiemy, kto będzie prezydentem Stanów Zjednoczonych. Szanse można uznać za wyrównane, także nie dziwmy się, że żadnej zdecydowanej reakcji giełd nie ma – ani entuzjastycznej, ani pesymistycznej – bo panuje przekonanie, że wyścig nie jest przesądzony, co powoduje, że wszyscy nabierają głębokiego oddechu i czekają. Prawda jest taka, że między prezydenturą Kamali Harris a Donalda Trumpa będzie duża różnica, jeśli chodzi o politykę gospodarczą, i będzie to różnica, powiedziałbym, soczysta. To nie są jakieś drobne różnice, tylko rzeczywiście chodzi o ideę stojącą za decyzjami, różnica jest na tyle duża i istotna dla wielu sektorów gospodarki, że im bliżej będziemy wyborów, tym bardziej widać będzie rosnące napięcie.

Najbardziej medialnym sektorem amerykańskiej gospodarki jest oczywiście Dolina Krzemowa, na którą świat zaczyna patrzeć trochę inaczej. Mamy dziś przebudzenie świadomości co do tego, że firmy technologiczne to nie jest tylko biznes, który nie dotyczy nikogo innego. Dolina Krzemowa też o tym wie i wręcz pojawiły się głosy, że oni są w stanie dosyć cynicznie poprzeć Donalda Trumpa niezależnie od własnych poglądów politycznych, dlatego że tylko wygrana Trumpa zwiększy szanse na powstrzymanie regulacji technologii. Kamala Harris była wcześniej raczej niewidoczna, zajmowała się bardziej kryzysem migracyjnym niż gospodarką. Czego można się po niej spodziewać, jakich regulacji, jakiej polityki gospodarczej?

Generalnie spodziewałbym się kontynuacji aktualnej polityki. Republikanie byli zawsze bardziej oddani wolności gospodarczej, demokraci są bardziej skłonni do regulacji. Są dwa sektory, energetyka i internet, nowe technologie, które będą miały tutaj najwięcej do powiedzenia w tej kampanii wyborczej, najwięcej do stracenia bądź wygrania. Mamy do czynienia rzeczywiście z niezauważalnym dla nas fundamentalnym wyborem. Firmy z nowych technologii to są właściciele informacji, czyli najpotężniejszego w tej chwili zasobu w gospodarce. I to powoduje, że stają się aż niebezpieczne, padają pytania, do jakiego stopnia mogą manipulować informacją. Cenzury nikt nie chce wprowadzić, ale

jednak wiadomo, że internet daje tak potężne narzędzie wręcz manipulowania milionami ludzi, że rzeczywiście to wymaga zastanowienia, co robić dalej. Do tego dochodzi jeszcze sztuczna inteligencja, to są wszystko te obszary, w których pada pytanie, w jaki sposób to regulować. Generalnie Kalifornia lubiła demokratów w przeszłości, jednak obecnie staje przed wielkim wyborem, bo wiadomo, że demokraci są zawsze ostrzejsi pod względem regulacji niż republikanie. Republikanów może przekonać tym, że to jest biznes, więc tu nie ma co się wtrącać. Ale demokraci mogą wprowadzić dalej idące regulacje, ograniczające tę swobodę korzystania z informacji przez nowe technologie. Ten przemysł w zasadzie był bliższy demokratom, natomiast dziś ten sektor rzeczywiście może dość cynicznie stwierdzić, że największym zagrożeniem dla zysków jest wprowadzenie ostrych regulacji ograniczających na przykład możliwość korzystania przez nich z informacji, które są w stanie zbierać. Jest dość symboliczne, że Elon Musk zadeklarował, ile pieniędzy będzie wpłacać na Trumpa. On ma nie do końca jasne poglądy w tej sferze, ale tutaj wygląda to na dość cyniczne postawienie po prostu na tego konia, który daje większe nadzieje zysków, czyli mniejsze ryzyko regulacji. Myślę, że to jest bardzo poważne zjawisko, bo sektor po prostu boi się ograniczeń i jest skłonny wiele zrobić, żeby mieć prezydenta, który przez cztery lata żadnych poważnych ograniczeń nie będzie wprowadzać.

A jak patrzy na kandydaturę Kamali Harris sektor energetyczny?

Donald Trump dość wyraźnie mówi, że to szaleństwo i nie ma żadnego ocieplenia klimatu, to wymyśliła banda lewaków, a amerykańska gospodarka wymaga taniej energii, więc nie będziemy nikomu przeszkadzać, czy ma ochotę wydobywać spod ziemi gaz, czy węgiel. Natomiast prezydent Biden wprowadził ustawę o redukcji inflacji, która ma służyć promocji energetyki odnawialnej, ma dopłaty do samochodów elektrycznych produkowanych w Stanach. W wypadku wygranej Kamali Harris można się spodziewać raczej kontynuacji tej samej polityki, czyli inwestycji w ochronę przed zmianami klimatu. To oczywiście oznacza ogromne koszty dla amerykańskiego sektora energetycznego. To powoduje, że w przypadku zwycięstwa Kamali Harris sektor tradycyjnej energetyki ma powody obawiać się mniejszych zysków czy większych kosztów, i z całą pewnością będzie on popierać Donalda Trumpa. No i mamy jeszcze przemysł amerykański, który właściwie jest trochę z boku tego wyścigu, bo wprawdzie Donald Trump obiecywał reindustrializację Ameryki i przywrócenie miejsc pracy, ale wszyscy wiedzą, że to jest bzdura, Trump już próbował i może zmusić koncerny, np. japońskie, do budowy fabryk w Stanach Zjednoczonych, ale ten przemysł wcale nie stworzy na nowo miejsc pracy, bo to będzie on oczywiście całkowicie zrobotyzowany.

Gospodarka światowa
Amerykański przemysł traci moc. Spółki zaczynają zwalniać pracowników
Materiał Promocyjny
Czy samochód służbowy musi być nudny?
Gospodarka światowa
Złoto najlepszym zabezpieczeniem w przypadku zwycięstwa Trumpa
Gospodarka światowa
Czy awaria CrowdStrike to tylko przedsmak nowego zagrożenia?
Gospodarka światowa
Bruksela zbada losy inwestycji poza UE
Materiał Promocyjny
Transformacja na elektromobilność otwiera wiele nowych możliwości
Gospodarka światowa
Roubini oskarża Yellen o manipulację
Gospodarka światowa
Bank Rosji bardzo mocno podniósł stopy