Pod względem zadłużenia ludzkość z roku na rok przesuwa kolejne granice. O ile w 2004 r. według Międzynarodowego Funduszu Walutowego globalny dług publiczny wynosił prawie 70 proc. światowego PKB, o tyle na koniec 2022 r. sięgał on już 92 proc. PKB. Nie tylko jednak rządy mocno się zadłużyły przez ostatnie kilkanaście lat. Prywatne zadłużenie wynosiło w 2004 r. 128,8 mld USD, podczas gdy na koniec zeszłego roku doszło do 145,7 proc. PKB. Całkowity światowy dług w ciągu 18 lat powiększył się o 40 proc. PKB, do 238,1 proc. PKB. Możemy się pocieszać, że znacząco spadł on od pandemicznego 2020 r., czyli roku, w którym sięgał rekordowych 258 proc. PKB. Wciąż stanowi on jednak ogromną sumę. Według MFW na koniec 2022 r. wynosił 235 bln USD. Instytut Finansów Międzynarodowych (IIF) szacuje globalny dług na jeszcze wyżej, bo na 307 bln USD. W pierwszym półroczu 2023 r. powiększył się on o 10 bln USD. Jak mocno ta góra zadłużenia może narastać? Jak na razie wygląda na to, że limitem dla jej wzrostu jest tylko nasza wyobraźnia...
Potrzeby pożyczkowe
– Obecnie większość krajów ma model rozwoju, który jest kompletnie oparty na pożyczaniu. Gdy jednak to zadłużanie się zwalnia, widzimy mniejszy wzrost gospodarczy. W średnim i długim terminie może to mieć duże, negatywne konsekwencje. Jesteśmy więc zaniepokojeni, zwłaszcza że tempo akumulacji długu jest bardzo szybkie – twierdzi Emre Tiftik, dyrektor w IIF.
Do krajów uzależnionych od pożyczania na pewno należą Stany Zjednoczone. Ich dług publiczny przekroczył we wrześniu 33 bln USD. Na koniec zeszłego roku sięgał 30,8 bln USD, czyli 123 proc. PKB. A na koniec 2020 r. – ostatniego pełnego roku rządów prezydenta Trumpa – wynosił 27,75 bln USD, co stanowiło 129 proc. PKB. W 2016 r., czyli ostatnim roku rządów Baracka Obamy, wynosił 19,56 bln USD, czyli 105 proc. PKB. Na koniec 2008 r., będącego ostatnim rokiem rządów George’a W. Busha, nieco przekraczał on 10 bln USD, co stanowiło 68 proc. PKB. Osiem lat wcześniej, pod koniec rządów Billa Clintona, amerykański dług publiczny sięgał natomiast 5,67 bln USD, czyli 55 proc. PKB. (Dziś może się to wydawać anomalią, ale USA miały wówczas nadwyżkę budżetową.) Przez ostatnie dwie dekady zadłużenie USA było więc mocno powiększane zarówno przez demokratycznych, jak i republikańskich prezydentów. O ile demokraci powiększali wszelkiego rodzaju programy społeczne, o tyle republikanie cięli podatki lepiej sytuowanym obywatelom i topili pieniądze podatników w takich przedsięwzięciach jak wojna w Afganistanie. W okresach kryzysowych obie partie solidarnie zaś głosowały za pakietami stymulacyjnymi idącymi w biliony dolarów. O ile w zeszłym kwartale USA wyemitowały 1 bln USD długu, o tyle w tym i przyszłym kwartale mają go wyemitować po 1,5 bln USD. O ile w 2021 r. rząd amerykański przeznaczył 352 mld USD na pokrycie kosztów obsługi długu, o tyle w 2022 r. koszty te pochłonęły 476 mld USD, a w tym roku mogą sięgnąć (według prognoz Kongresowego Biura Budżetu) 652 mld USD. Dla porównania: budżet obronny USA na 2023 r. to 1,8 bln USD, a nominalny PKB Polski to 842 mld USD.
– Przyglądam się sytuacji finansowej i wydatkom fiskalnym, które są większe niż kiedykolwiek były w długim terminie w czasie pokoju, a nasz dług rządowy jest najwyższy, jaki kiedykolwiek mieliśmy. Istnieje wszechobecne poczucie, że banki centralne i rządy są w stanie zarządzać tą kwestią. Ja jestem jednak ostrożny – powiedział Jamie Dimon, prezes banku JPMorgan Chase.