W ślad za wojną zwykle kroczy głód

Rosyjska agresja na Ukrainę stawia w ciężkim położeniu wiele biedniejszych krajów. Muszą się mierzyć z lawinowo rosnącymi cenami żywności i nawozów. To często sprawia, że są bardzo powściągliwe w potępianiu działań Kremla.

Publikacja: 18.03.2022 21:00

Wzrost cen artykułów spożywczych jest już coraz mocniej odczuwalny w Rosji, ale jest problemem całeg

Wzrost cen artykułów spożywczych jest już coraz mocniej odczuwalny w Rosji, ale jest problemem całego świata. Wojna na Ukrainie stała się nowym impulsem podsycającym drożyznę.

Foto: Bloomberg, andrey rudakov andrey rudakov

Czy Władimir Putin, rozpętując wojnę na Ukrainie, myślał o tym, jakie będą jej skutki dla gospodarki światowej? To wielka zagadka, gdyż kremlowski satrapa sprawiał wrażenie, jakby się nie przejmował jej skutkami nawet dla gospodarki własnego kraju. Podczas niedawnego spotkania z białoruskim dyktatorem Aleksandrem Łukaszenką stwierdził, że Związek Sowiecki żył przez parę dekad niemal odłączony od gospodarki globalnej i jakoś funkcjonował. Skoro Putin nie przejmuje się losem zwykłych Rosjan, to można się spodziewać, że tak samo go nie obchodzi to, że skutki jego wojny mogą mocno odczuć setki milionów ludzi z całego świata. Ceny żywności na rynkach znacząco rosły jeszcze przed wybuchem wojny, a wizja odcięcia dostaw zbóż oraz olejów roślinnych z Ukrainy i Rosji dała nowy silny impuls. Sytuacja raczej szybko nie wróci do normy a w ślad za spożywczą drożyzną mogą przyjść niepokoje społeczne w wielu krajach. W Iraku już doszło do demonstracji przeciwko rosnącym cenom chleba, a niektórzy analitycy mówią o możliwej drugiej odsłonie arabskiej wiosny, czyli fali buntów społecznych, która przetoczyła się na początku zeszłej dekady przez Bliski Wschód i Afrykę Północną.

Spichlerz świata

– Mieliśmy już i tak problemy z cenami żywności. Teraz problemy są zaostrzane, co sprawia, że jesteśmy w sytuacji, w której łatwo możemy wpaść w kryzys żywnościowy – stwierdził w wywiadzie dla dziennika „Guardian" Maximo Torero, główny ekonomista Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Liczony przez FAO indeks cen żywności sięgnął w lutym rekordowego poziomu 140,7 pkt. Przez poprzednie 12 miesięcy wzrósł o 20,7 proc. A w marcu pójdzie pewnie jeszcze wyżej.

O ile na początku roku za 1 buszel (27,2 kg) pszenicy płacono na giełdzie w Chicago 7,7 USD, to 7 marca cena sięgnęła rekordowego poziomu 14,25 USD. Od tego momentu spadła w okolice 11 USD za buszel, ale i tak jest o ponad 70 proc. wyższa niż rok wcześniej.

– Ukraina i Rosja eksportują 29 proc. światowej pszenicy, głównie przez Morze Czarne – szlak, który został zamknięty po atakach na statki towarowe w pobliżu Odessy. Z punktu widzenia światowego bezpieczeństwa w zakresie żywności jest to bardzo poważny problem, ponieważ pszenica wraz z ryżem stanowią dwa najważniejsze artykuły żywnościowe. Wśród dziesięciu największych importerów pszenicy na świecie znajduje się kilka krajów rozwijających się, od Egiptu i Turcji po Indonezję i Algierię, czyli wszystkie te kraje, w których rosnące koszty żywności będą miały wyjątkowo negatywne skutki – twierdzi Ole Hansen, dyrektor ds. strategii rynków surowcowych w Saxo Banku.

Co najmniej 50 krajów jest zależnych od importu pszenicy z Ukrainy i z Rosji w stopniu większym niż 30 proc. Tunezja, czyli kraj, od którego zaczęła się arabska wiosna, sprowadza stamtąd ponad połowę potrzebnej pszenicy. Liban jest uzależniony od ukraińskiej pszenicy w ponad 50 proc. – Mamy jej zapasy na miesiąc lub półtora miesiąca – stwierdził Amin Salam, libański minister ds. gospodarki i handlu. Egipt sprowadza 55 proc. pszenicy z Rosji, a 15 proc. z Ukrainy, a tamtejszy rząd po raz pierwszy od trzech dekad podnosi cenę chleba. W kiepskiej sytuacji jest też choćby Erytrea, która w 2021 r. importowała pszenicę wyłącznie z Ukrainy i z Rosji.

Problemy mogą być nie tylko z importem zbóż. Zagrożone są również dostawy olejów roślinnych. Ukraina była w 2019 r. największym na świecie eksporterem oleju słonecznikowego, sprzedającym 5,3 mln jego ton. Na drugim miejscu znajdowała się wówczas Rosja z eksportem wynoszącym 3,1 mln ton. Branżowe stowarzyszenie FEDIOL szacuje, że w wyniku wojny nie trafiło do europejskich portów już ponad 200 tys. ton tego oleju miesięcznie. Do 45 proc. oleju słonecznikowego na rynku unijnym pochodziło wcześniej z Ukrainy, a jego zapasy w UE mogą starczyć na sześć tygodni. „Po tym okresie, może dojść na rynku europejskim do niedoborów rafinowanego oleju słonecznikowego, które będą odczuwalne przez konsumentów" – piszą analitycy FEDIOL.

Obawy przed brakiem oleju słonecznikowego dają o sobie znać również poza Europą. W Indiach doszło na początku marca do wykupywania przez konsumentów zapasów olejów roślinnych, a na giełdach azjatyckich rosły ceny oleju palmowego i sojowego (czyli lokalnych zamienników dla oleju słonecznikowego lub rzepakowego). Jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie ceny olejów roślinnych były na globalnych rynkach dosyć wysokie. Mierzący je wskaźnik FAO sięgnął w lutym rekordowych 201,7 pkt.

FAO spodziewa się, że wojna na Ukrainie może podbić w tym roku ceny żywności na świecie od 8 proc. do 22 proc. Prognozuje również, że 30 proc. pól pszenicy na Ukrainie nie będzie wykorzystywanych do upraw w tym i w przyszłym roku. Rząd ukraiński wprowadził w zeszłym tygodniu zakaz eksportu żyta, jęczmienia, gryki, prosa, cukru, soli i mięsa, który ma obowiązywać do końca roku. Został on wprowadzony, by ograniczyć katastrofę humanitarną. Problemy z podażą żywności zaczęła mieć jednak też Rosja. Wprowadziła zakaz importu zbóż oraz cukru. Nie można wywozić tych produktów również do krajów zaprzyjaźnionych, takich jak Białoruś czy Armenia. Wcześniej pojawiły się w internecie filmy pokazujące jak klienci moskiewskich supermarketów kłócą się o cukier.

Drogocenne nawozy

Gdy brazylijski prezydent Jair Bolsonaro odwiedzał Putina niedługo przed rosyjską inwazją na Ukrainę, tłumaczył się, że musi zachowywać dobre relacje z Rosją, gdyż brazylijskie rolnictwo bardzo potrzebuje rosyjskich nawozów sztucznych. Nawozy te rzeczywiście stały się bardzo cenne. Rok temu za 1 tonę nawozu potażowego w Brazylii płacono 325 USD. W lutym cena sięgała już 820 USD a na początku marca wzrosła do 1100 USD. Około 40 proc. światowego eksportu potażu pochodzi z Rosji i z Białorusi. Rosja jest też jednym z największych producentów amoniaku. Obawy przed zakłóceniem dostaw przyczyniły się w ciągu pierwszych dwóch tygodni inwazji do wzrostu cen nawozów mocznikowych w USA o 46 proc., do 805 USD za tonę.

Rosja mocno przyczyniła się też do wzrostu cen nawozów w miesiącach poprzedzających wojnę. Ograniczając dostawy gazu ziemnego do Europy, podbijała jego ceny. Rosły przez to koszty europejskich producentów nawozów. Drożejące nawozy podsycały natomiast wzrost cen żywności. Jeśli więc narzekamy na przyspieszającą inflację, rosnące stopy procentowe oraz towarzyszące temu zawirowania na rynkach finansowych, to musimy pamiętać, że jest to skutek polityki Putina.

Czy Chiny wykupiły żywność, bo Rosja ostrzegła je przed szykowaną inwazją?

1 listopada 2021 r. chińskie Ministerstwo Handlu poinformowało na Twitterze, że nakazało władzom prowincji nakłaniać obywateli do gromadzenia „żywności potrzebnej codziennie", tak by zapasy wystarczały na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń. Ten tweet sprowokował wielu Chińczyków do panicznego wykupywania żywności ze sklepów. Przed supermarketami ustawiły się kolejki, a w internecie bardzo wzrosła liczba zapytań o konserwy oraz inne artykuły mogące wytrzymać długie przechowywanie. „Rząd nie mówił nam, by gromadzić żywność, nawet wtedy, gdy doszło do wybuchu epidemii covidu na początku 2020 r." – zauważył jeden z użytkowników portalu społecznościowego Weibo. W tym czasie wokół Ukrainy koncentrowały się wojska rosyjskie.

Chiny zdołały zgromadzić w końcówce 2021 r. ponad połowę światowych zapasów zbóż. I zapowiadało się wówczas na to, że w kolejnych miesiącach będą zwiększać rezerwy. Departament Rolnictwa USA prognozował w styczniu, że w I połowie 2022 r. w chińskich magazynach znajdować się będzie 51 proc. globalnych zapasów pszenicy, 60 proc. ryżu i 69 proc. kukurydzy. To poziomy o około 20 pkt proc. wyższe niż dziesięć lat temu. Będą one również bardzo wysokie nawet w przeliczeniu na wielkość populacji. (ChRL zamieszkuje około 20 proc. mieszkańców Ziemi). Chińscy oficjele sami przyznawali, że ich kraj gromadzi więcej żywności niż mu potrzeba w normalnych warunkach.

– Utrzymujemy zapasy żywności na historycznie wysokim poziomie. Są one w stanie pokryć popyt na półtora roku. Nie ma żadnego problemu z dostawami żywności – mówił Qin Yuyun, szef działu zapasów zbożowych w chińskiej Narodowej Administracji Żywności i Rezerw Strategicznych.

Czy Chiny w ostatnich miesiącach wykupywały żywność na światowych rynkach w związku rosyjskim planem ataku na Ukrainę? Nie ma obecnie dowodów na to, że Rosja powiadomiła swojego sojusznika o zamiarze wywołania wojny. Pojawiły się jedynie przecieki mówiące, że chiński prezydent Xi Jinping prosił Putina, by nie rozpoczynał inwazji w trakcie zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Innym wytłumaczeniem skupowania żywności przez Chiny mogą być obawy przed kolejną falą zakażeń koronawirusem. Uderzyła ona ostatnio w bogate prowincje Chin. HK

Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Pekin znów stawia na większą monetarną stymulację gospodarki
Gospodarka światowa
Odbudowa Ukrainy będzie musiała być procesem przejrzystym