Harry Dent, autor książki „Nadchodzące wielkie załamanie", co prawda wycofał się z prognozy mówiącej, że w 2012 r. dojdzie do ogromnego krachu na rynkach, ale wskazuje, że może do niego dojść w 2013 lub 2014 r. Jego zdaniem banki centralne, zalewając rynki tanim pieniądzem, jedynie odsuwają w czasie nieuchronny krach, który będzie końcem światowej bańki zadłużeniowej.

Pesymistą jest również Gerald Celente, amerykański badacz trendów, porównywany czasem nawet z Nostradamusem. Uważa on, że światowi przywódcy nie są w stanie poradzić sobie z kryzysem, może więc dojść do wybuchu paniki na rynkach, gospodarczej depresji, runu na banki i załamania ładu społecznego w USA. – Gdy pieniądze przestają płynąć przez system bankowy, krew się leje na ulicach – twierdzi Celente.