Zwiększenie, łącznie o 30 mld euro, zabezpieczeń na wypadek dalszego pogorszenia się jakości kredytów nakazał w piątek bankom hiszpański rząd. Te z nich, które nie będą w stanie spełnić stawianych im wymogów bez nadmiernego uszczuplania kapitału, otrzymają rządowe pożyczki. Na razie wszyscy kredytodawcy twierdzą, że poradzą sobie bez publicznej pomocy. Eksperci ostrzegają jednak, że może się to zmienić.
– Istnieje ryzyko, że rezerwy banków będą musiały jeszcze wzrosnąć, a ich rekapitalizacja okaże się potrzebna, co zwiększyłoby wysoki już dług publiczny Hiszpanii – ocenili analitycy agencji ratingowej Moody's. Ostrożni są też inwestorzy, którzy wczoraj wyprzedawali akcje banków. Notowania Santandera zniżkowały nawet o 4,5 proc., a główny indeks madryckiej giełdy tracił 3,3 proc., wyznaczając nowe ośmioletnie minimum.
To już czwarta w Hiszpanii próba ustabilizowania sektora bankowego, zmagającego się z następstwami pęknięcia bańki na tamtejszym rynku nieruchomości. Poprzednią Madryt podjął w lutym, gdy zalecił bankom zawiązanie blisko 54 mld euro rezerw na pokrycie strat związanych z rynkiem nieruchomości. Wtedy Santander odłożył 2,3 mld euro. Wczoraj zapewnił, że zwiększenie tych rezerw do 5 mld euro nie wpłynie na jego wskaźniki wypłacalności. Odejmie jednak 2,9 mld euro od jego wyniku netto.
W najgorszej kondycji spośród hiszpańskich instytucji finansowych jest Bankia, która powstała w 2010 r. z połączenia kilku kas oszczędnościowo-kredytowych, a w zeszłym tygodniu została częściowo znacjonalizowana. Teraz musi zwiększyć rezerwy na pokrycie ewentualnych strat o 4,7 mld euro. afp