Trump stanął tam po stronie demokracji i został natychmiast za to potępiony. Jego zbrodnią było upieranie się przy tym, by w układzie NAFTA znalazła się klauzula zakładająca, że umowa wygasa co pięć lat, co pozwalałoby państwom członkowskim na jej renegocjację lub opuszczenie układu. To zapewniłoby umowie większą demokratyczną legitymację. Mieszkańcy USA, Kanady i Meksyku nie mieli w 1994 r. żadnej szansy, by się do niej odnieść przy urnach wyborczych, a ich protesty ignorowano. Umowa została stworzona przez elity polityczne i biznesowe z intencją, że będzie obowiązywać wiecznie. Czasy się zmieniły i Trump ma rację, próbując umożliwić zmiany w umowie NAFTA. To smutne, że tak pusty i egoistyczny człowiek staje się jedynym obrońcą demokracji.