Te dane okazały się gorsze od oczekiwań. Dane za lipiec zrewidowano w dół – ze 164 tys. do 159 tys. Stopa bezrobocia pozostała na poziomie 3,7 proc., a płaca godzinowa wzrosła o 0,4 proc. m./m. (3,2 proc. r./r.), czyli bardziej, niż się spodziewano.
Inwestorzy przyglądali się tym danym głównie pod kątem oznak spowolnienia gospodarczego w USA lub nawet nadchodzącej recesji. Dają one jednak niejednoznaczny obraz. Stopa uczestnictwa w rynku pracy wzrosła do 63,2 proc., czyli najwyższego poziomu od sierpnia 2013 r. Liczba zatrudnionych Amerykanów sięgnęła rekordowych 157,9 mln. Jednakże alternatywny wskaźnik bezrobocia, obejmujący ludzi, którzy przestali aktywnie szukać pracy lub są zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin (a chcieliby pracować dłużej), wzrósł z 7 proc. do 7,2 proc. Największy przyrost zatrudnienia został odnotowany w sektorze usług biznesowych i publicznych. Wyniósł on 37 tys. osób, w tym 28 tys. zatrudnionych na potrzeby przyszłorocznego spisu ludności. W sektorze sprzedaży detalicznej, górnictwie, handlu i transporcie zatrudnienie się zmniejszyło. Ogółem w sektorze prywatnym liczba etatów zwiększyła się tylko o 96 tys.
– Wzrost liczby etatów zwalnia i jest to niepokojący trend. Ogólnie maluje to obraz zwalniającej gospodarki – twierdzi Torsten Slok, główny ekonomista Deutsche Banku.
Gorsze dane z rynku pracy mogą zostać wykorzystane jako argument za cięciem stóp w USA. Fed będzie podejmował decyzję w sprawie stóp procentowych 18 września. Rynek spodziewa się obniżki.