Po latach boomu gospodarczego, który sprowadził stopę bezrobocia w USA do 50-letniego minimum, nagle w wyniku pandemii koronawirusa pojawiło się widmo wzrostu bezrobocia na skalę niespotykaną od początku Wielkiego Kryzysu. W środę sekretarz skarbu Steven T. Mnuchin ostrzegł ustawodawców, że bezrobocie może wzrosnąć do 20 proc., w porównaniu z 3,6 proc. w styczniu.
Tylko w ubiegłym tygodniu 281 tys. Amerykanów złożyło wniosek o zasiłek dla bezrobotnych. Był to 33-proc. wzrost w ujęciu tygodniowym.
To jednak nic w porównaniu z prognozami analityków z Goldman Sachs, którzy spodziewają się w tym tygodniu wzrostu wniosków o zasiłek do rekordowego poziomu 2,25 mln. Do tej pory historyczny szczyt odnotowano w październiku 1982 r. kiedy Amerykanie złożyli w ciągu tygodnia 695 tys. wniosków.
Szacunki banku są oparte na doniesieniach prasowych, mówiących o ogromnym wzroście zwolnień na początku tego tygodnia. Linie lotnicze, restauracje, hotele, sprzedawcy detaliczni walczą z nagłym spadkiem dochodów, ponieważ ludzie zostają w domu, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa.
Liczba bezrobotnych z pewnością będzie rosła, a instytucje rządowe już przygotowuję się na tę sytuację. Linie telefoniczne w państwowych agencjach pracy się urywają z powodu zapytań o zasiłek. W czwartek Departament Pracy Stanu Nowy Jork tylko do południa odnotował 159 tys. połączeń, w porównaniu z 10 tys. w dniu przed wybuchem koronawirusa. Z kolei Departament Szans Ekonomicznych na Florydzie poinformował, że jest zmuszony zatrudnić ponad 100 osób do samego odbierania telefonów.