Zmierzch wielkich centrów finansowych

Pandemia stała się wielkim ciosem dla dzielnic biurowych. Pokazała, że życie poza ogromnymi metropoliami często jest lepsze.

Publikacja: 21.12.2020 05:40

Nowy Jork nie jest już tak dobrym miejscem do życia jak kiedyś. Stosunkowo wysokie podatki i ceny ni

Nowy Jork nie jest już tak dobrym miejscem do życia jak kiedyś. Stosunkowo wysokie podatki i ceny nieruchomości, rosnąca przestępczość i spadająca jakość usług publicznych skłoniły wielu mieszkańców tej metropolii do wyprowadzki.

Foto: Shutterstock

Jednym z wielkich paradoksów 2020 r. jest to, że wielkiej hossie na rynkach towarzyszy upadek dzielnic biurowych w międzynarodowych centrach finansowych. Pandemiczne restrykcje wymusiły na firmach z nowojorskiej Wall Street i londyńskiego City pracę zdalną, a pracodawcy szybko się zorientowali, że może ona być wydajniejsza od pracy tradycyjnej. Biura świecą więc pustkami. Być może pandemia jedynie przyspieszyła pewne procesy. Wielkie przenosiny etatów poza tradycyjne centra finansowe zaczęły się bowiem jeszcze przed nią. Na wysokie koszty życia i niską jakość usług publicznych w wielkich metropoliach narzekano już od wielu lat. Rozwój technologii pozwolił na to, że banki inwestycyjne i fundusze mogą efektywnie prowadzić działalność zarówno w biurach na Wall Street, jak i na cichej prowincji. Zwłaszcza jeśli na prowincji podatki i koszty życia są niższe niż w wielkim mieście.

Ucieczka z Nowego Jorku

W ciągu ostatnich trzech lat ponad 70 funduszy hedgingowych, funduszy private equity oraz firm zarządzających aktywami przeniosło się z Nowego Jorku na Florydę. Do słonecznego stanu przenieśli swoje biznesy tacy znani nowojorscy miliarderzy z branży funduszy hedgingowych jak Paul Singer czy Carl Icahn. Ten exodus przyspiesza. Agencja Bloomberga donosiła niedawno, że Goldman Sachs rozważa przeniesienie tam swojego działu zarządzania aktywami. Deutsche Bank, zatrudniający w Nowym Jorku 4,6 tys. pracowników, sygnalizuje, że w ciągu pięciu lat może przenieść połowę z nich do Jacksonville na Florydzie. Dotychczas znajdował się tam głównie dział compliance Deutsche Banku, o którego pracownikach mówiono, że są traktowani „gorzej od dozorców". Inną rozważaną przez bank lokalizacją na przenosiny części personelu jest miasto Cary w Karolinie Północnej – liczące 135 tys. mieszkańców i będące częścią aglomeracji Raleigh. Co takiego skłania branżę finansową do porzucania splendoru związanego z obecnością na Manhattanie na rzecz przenosin do średnich miast na Południu?

W dużym stopniu motywacją do przeprowadzek są podatki. Stan Nowy Jork nakłada na ludzi dużo zarabiających 8,8-proc. podatek od płac. Miasto Nowy Jork pobiera od nich dodatkowo 3,9-proc. podatek. CIT w stanie Nowy Jork wynosi 6,5 proc. (Federalny CIT to 21 proc., a przed reformą podatkową Trumpa sięgał 35 proc.) Tymczasem na Florydzie nie ma stanowego podatku od dochodów osobistych, a stanowy CIT wynosi 4,458 proc. W Karolinie Północnej stanowy CIT to zaledwie 2,5 proc., a PIT 5,25 proc.

Podatki nie są jedynym powodem przeprowadzek. We wrześniu prezesi 150 dużych firm, w tym banku Goldman Sachs, podpisali się pod listem do demokratycznego burmistrza Nowego Jorku Billa de Blasio, w którym zwracano mu uwagę na pogarszający się standard życia w mieście. „Istnieje szeroki niepokój dotyczący bezpieczeństwa publicznego, czystości oraz innych kwestii dotyczących jakości życia, które przyczyniają się do pogorszenia warunków w dzielnicach komercyjnych i mieszkaniowych" – napisano w tym liście otwartym. De Blasio jest od lat krytykowany za styl zarządzania miastem i za to, że nie radzi sobie z rosnącą przestępczością. 2020 r. przyniósł jednak gwałtowne pogorszenie statystyk. Według danych NYPD w listopadzie 2020 r. było w mieście o 112 proc. więcej strzelanin niż w takim samym miesiącu rok wcześniej, a liczba zabójstw wzrosła o 38 proc. Na to nakładają się problemy związane z pandemią, w tym zapaść lokalnej służby zdrowia i ostre restrykcje, które mocno biją w drobny biznes. Kontroler stanu Nowy Jork ostrzegał na początku października, że 50 proc. nowojorskich barów i restauracji może zostać zamkniętych na stałe w ciągu sześciu miesięcy. Wielu nowojorczyków ucieka więc z miasta. Od marca do końca października 246 tys. z nich złożyło wnioski o zmianę kodu pocztowego do korespondencji urzędowej na kody spoza Nowego Jorku. To ponad dwa razy więcej niż w takim samym okresie 2019 r. Wielu z nich jednak przenosi się tylko na przedmieścia. Świadczą o tym choćby dane z rynku nieruchomości. Na przykład w hrabstwie Westchester, graniczącym od północy z Nowym Jorkiem, sprzedaż domów wzrosła w lipcu aż o 112 proc. r./r.

Przyspieszenie trendu

Nowy Jork jest obecnie najbardziej wyraźnym przykładem kryzysu dotykającego wielki ośrodek finansowy. Londyńskie City również zostało mocno dotknięte przez pandemię. Stało się dzielnicą świecącą pustkami. O ile w lutym ze stacji metra Bank wychodziło dziennie średnio 151,7 tys. ludzi, o tyle w kwietniu ich liczba spadła poniżej 2 tys., a na początku września wynosiła 20,8 tys. W czasie letniego „odstępu" między falami pandemii rząd Borisa Johnsona musiał wdrożyć program subsydiów zachęcających do jedzenia na mieście po to, by ocalić restauracje i bary obsługujące dotychczas zagłębia biurowe. Na jesieni jednak ponownie wprowadzano ostre restrykcje, więc miejskie życie znów pogrążyło się w marazmie. Na to nakłada się kwestia przenosin części etatów do Europy kontynentalnej w związku z brexitem. Analitycy EY szacowali w październiku, że ta fala przenosin objęła dotąd ponad 7,5 tys. miejsc pracy. Londyn traci ważny atut w postaci swobodnego dostępu do wspólnego unijnego rynku, ale pandemia nieco pokrzyżowała plany europejskich centrów finansowych na przyciągnięcie firm finansowych z Londynu. Nawet przed nią Paryż czy Frankfurt nie wydawały się być z wielu powodów (m.in. kwestie językowe, jakość życia) silną konkurencją dla Londynu.

Trendy niekorzystne dla wielkich centrów finansowych mogą narastać w przyszłości. Analitycy Saxo Banku w swoich „Szokujących prognozach na 2021 rok" wskazywali, że wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego może „zdziesiątkować" wielkie miasta. „W nowej erze miejskie powierzchnie biurowe staną się w 100 proc. (lub bardziej) przeszacowane. Powodem będzie redukcja miejsc pracy przez ich automatyzację oraz częstszą pracę z domu upowszechnioną podczas pandemii Covid-19. Wartość komercyjnych nieruchomości biurowych gwałtownie spadnie, a wraz z nią wartość nieruchomości komercyjnych przeznaczonych na restauracje i sklepy obsługujące pracowników okolicznych firm. Bezwarunkowy dochód podstawowy zmieni również podejście do równoważenia pracy zawodowej i życia prywatnego, umożliwiając wielu młodym ludziom pozostanie w społecznościach, w których dorastali. Równocześnie z dużych miast zaczną wyjeżdżać specjaliści i personel pomocniczy, ponieważ możliwości pracy będą coraz mniejsze, a życie w małych, zbyt drogich mieszkaniach w niebezpiecznych dzielnicach straci na atrakcyjności" – piszą analitycy Saxo Banku.

Przypadek Hongkongu, czyli jak wielka polityka szkodzi branży

Przyjęcie w tym roku przez Chiny ustawy ograniczającej autonomię Hongkongu w kwestiach bezpieczeństwa skłoniło część bogatych mieszkańców tej metropolii do przenosin za granicę. Nie chcą oni ryzykować wolności i majątku w ewentualnym starciu z chińską bezpieką. Ilu dokładnie z nich jednak się przeniosło? Nie ma na ten temat statystyk. Odnotowano jednak duży wzrost zainteresowania emigracją wśród ludności miasta. Może o nim świadczyć choćby liczba wniosków o tzw. kartę dobrego obywatela, czyli zaświadczenie o niekaralności. Jest ono potrzebne do otrzymania wiz do niektórych krajów. Od czerwca 2019 r. do końca czerwca 2020 r. takich kart wydano 2935, czyli o 50 proc. więcej niż w takim samym okresie rok wcześniej. – Straciliśmy już dużą część optymizmu względem władz Hongkongu. Nasze miasto stanie się po prostu kolejną chińską metropolią z ograniczoną wolnością słowa i cenzurowaną telewizją. Nie chcemy tu zostać dłużej – powiedziała agencji Bloomberga anonimowa pracownica firmy inwestycyjnej z Hongkongu, szykująca się do emigracji do Kanady. Chiny, uderzając w autonomię Hongkongu, niszczą podstawy sukcesu gospodarczego tej metropolii. Zbudowała ona wcześniej swoją pozycję na tym, że była oazą wolności gospodarczej i politycznej u bram ChRL. Po przyjęciu przez Chiny ustawy o bezpieczeństwie Hongkongu, USA pozbawiły tę metropolię przywilejów handlowych. Odkąd ustawa zaczęła działać, do aresztów trafili m.in. opozycyjni członkowie legislatury oraz powiązany z opozycją miliarder Jimmy Lai. Dalsze ograniczanie przestrzeni wolności w Hongkongu może sprawić, że miasto będzie traciło pozycję wielkiego centrum finansowego na rzecz Szanghaju, Shenzen oraz innych ośrodków – zwłaszcza jeśli Państwo Środka będzie szerzej otwierać swoje rynki finansowe na inwestorów zagranicznych. HK

Gospodarka światowa
Komu sprzyjają fortuna i sondaże na ostatniej prostej kampanii?
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Gospodarka światowa
Czy hazard wykreuje prezydenta USA? Bukmacherzy lepsi niż Instytut Gallupa
Gospodarka światowa
Warren Buffett pozbywa się akcji Apple. Miliarder gromadzi gotówkę
Gospodarka światowa
Kurs akcji pomnożony przez 70 tysięcy. Kto się tak obłowił?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Gospodarka światowa
Październik na minusie. W czwartek Wall Street pogrążona przez Big Tech
Gospodarka światowa
Rośnie zaufanie amerykańskich konsumentów