Indeks S&P 500 wzrósł o 10 proc. od dnia wyborów i osiągnął rekordowy poziom. Wzrost na takim poziomie jest blisko dwa razy wyższy niż w tym samym okresie powyborczym w 2016 r., kiedy S&P 500 zyskał 5,5 proc. Jeszcze lepiej poradziły sobie spółki technologiczne. Nasdaq od 3 listopada wzrósł już o 15 proc.

To imponujący wynik biorąc pod uwagę słowa Donalda Trumpa, który wielokrotnie ostrzegał, że giełda runie jeśli Amerykanie nie będą wybiorą go ponownie.

Wygrana Joe Bidena mogła częściowo przyczynić się do wzrostów na Wall Street, jednak według niektórych specjalistów, sporym katalizatorem jest zakończenie niepewności. Rynek przyzwyczaił się już do myśli, że na fotelu w Białym Domu zasiądzie Biden i wiele wskazuje na to, że Donald Trump pokojowo przekaże władze, bowiem nie stwierdzono, że wyniki zostały sfałszowane.

- Z pewnością przed wyborami istniało wiele obaw, że mogą one doprowadzić do niepokojów społecznych i politycznych - powiedział Ed Yardeni, prezes firmy doradczej Yardeni Research. - Nie było zamieszek na ulicach. Rynek skupił się na tym, że system konstytucyjny nadal działa - dodał. Inwestorzy odczuwają również ulgę, że żadna ze stron nie będzie mogła swobodnie rządzić i narzucać swojej polityki. „Błękitna fala" się nie zmaterializowała i Republikanie nieoczekiwanie zdobyli miejsca w Izbie Reprezentantów.

Oczywiście otoczenie gospodarcze jest dziś zupełnie inne niż cztery lata temu. W przeciwieństwie do 2016 roku, Rezerwa Federalna nie ma obecnie ochoty podnosić stóp procentowych z rekordowo niskiego poziomu, a na rynek pompowane są miliardy dolarów. Ponadto wzrostom pomogły doniesienia o wysokiej skuteczności szczepionki. DOS