W ocenie prezesa Glapińskiego są powody, aby sądzić, że pod koniec br. inflacja będzie w okolicy 6 proc. Podkreślał jednak na swojej czwartkowej konferencji prasowej, że to jego własna ocena, a prognozy Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP wskazywały dotąd na nieco wolniejsze tempo dezinflacji. Prezes banku centralnego zaznaczył przy tym, że źródłem niepewności jest poziom inflacji w pierwszych miesiącach br. GUS ostateczne dane opublikuje dopiero w marcu, po aktualizacji składu wskaźnika cen konsumpcyjnych (CPI), głównej miary inflacji w Polsce. Do tego czasu trudno będzie o bardziej klarowne sygnały z RPP.
Uzależnieni od prognoz
– Nasze (RPP – red.) stanowisko, oparte na prognozach DAiBE, jest takie, że jest za wcześnie, aby dyskutować o obniżce stóp procentowych. Na razie nie zamykamy nawet oficjalnie cyklu podwyżek stóp. Nie możemy tego zrobić do końca lutego, bo inflacja w styczniu i w lutym jest zagadką. Zostawiamy więc sobie furtkę, żeby podwyższyć stopy. Ale zakładamy, że to nie będzie konieczne i że w pewnym momencie pojawi się przestrzeń do obniżek. Może w maju, w czerwcu będzie wiadomo więcej. Teraz walczymy z wysoką inflacją i chcemy ją radykalnie zdusić – to najważniejsza wypowiedź prezesa Glapińskiego na czwartkowej konferencji.
Czytaj więcej
Lutowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej nie przyniosło niespodzianek: stopy procentowe pozostały bez zmian. Nieco więcej emocji dostarczyć może kolejne posiedzenie, ale i wtedy prawdopodobnie nic się nie wydarzy.
Szef NBP podkreślał też, że opanowanie inflacji jest istotne, aby zapobiec pauperyzacji gospodarstw domowych. To słowa o tyle znamienne, że w poprzednich miesiącach akcentował on raczej to, że zbyt agresywna walka z inflacją byłaby ryzykowna, bo mogłaby doprowadzić do recesji, fali upadłości firm i wystrzału bezrobocia.