Ubiegły tydzień na warszawskiej giełdzie należał do byków. Na pięć sesji, cztery zakończyły się wzrostami. W tygodniu mieliśmy także rekordy indeksu WIG oraz mWIG40. I mimo tego optymistycznego wydźwięku można jednak też doszukać się dziury w całym.
Ta zaczęła się pojawiać już w czwartek. Wtedy to indeks WIG20 po raz pierwszy zaatakował poziom 2600 pkt, który był szczytem hossy z maja ubiegłego roku. W czwartek udało się przez moment wyjść powyżej tego poziomu, ale trwało to tylko chwilę. W piątek przez pierwszą część dnia byki również robiły podchody do tego by przypuścić atak, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Jakby tego było mało w drugiej części dnia uaktywniła się podaż, które oddaliła nasz flagowy indeks od poziomu 2600 pkt. Zamiast więc cieszyć się z nowych rekordów hossy, musieliśmy przełknąć gorzką pigułkę. WIG20 zamknął bowiem notowania 0,7 proc. pod kreską.
To zawahanie przy poziomie 2600 pkt może budzić niepokój. Nasz rynek jednak od początku roku wykonał mocny ruch w górę. WIG20 zyskał przecież prawie 18 proc. Korekta po takim ruchu jest czymś naturalny i może faktycznie brak udanego ataku na 2600 pkt jest tylko szukaniem dziury w całym.
Realizacja zysków na złocie
Na pocieszenie po piątkowej sesji zostaje nam fakt, że zadyszkę w drugiej części dnia złapały też główne europejskie indeks. Niemiecki DAX kończył dzień pod kreską.