Powtórzył, że obecna kondycja amerykańskiej gospodarki pozwala na to, aby nie śpieszyć się z obniżkami stóp procentowych. Wiele z jego wypowiedzi miało charakter standardowego przekazu bankierów centralnych. Zaznaczył, że stopy procentowe na obecnym poziomie mogą być utrzymywane przez dłuższy czas, jeśli inflacja nie będzie spadać. W przypadku silniejszego pogorszenia koniunktury możliwe są natomiast szybsze obniżki. Takie komunikaty nie wywołały żadnych emocji. Dziś drugi dzień przesłuchań, ale nigdy nie przyniósł on nowych informacji.
Dziś ważniejsze będą styczniowe dane o amerykańskiej inflacji. Kolejne decyzje Fed będą bowiem uzależnione od spadku dynamiki cen. Rynek spodziewa się, że ceny w ujęciu miesięcznym wzrosną o 0.3% wobec 0.4% w grudniu, co jednak ma przełożyć się na stabilizację wskaźnika w relacji rocznej na poziomie 2.9% r/r. Inflacja bazowa ma za to obniżyć się do 3.1% r/r z 3.2% r/r odnotowanych przed miesiącem.
Na Wall Street bez rewelacji, a zmienność głównych indeksów jest niewielka. Na Starym Kontynencie hossa trwa, a niemiecki Dax kreśli nowe ekstrema. W przypadku kontraktu terminowego zbliżamy się już do poziomu 22200 pkt. W przypadku amerykańskich indeksów od dwóch miesięcy utrzymujemy się w trendzie bocznym i do wyjścia na nowe ekstrema może być potrzebny jakiś silniejszy impuls. Potencjalnie może być to nagła zmiana retoryki w wojnie handlowej czy wyniki Nvidii, które będą publikowane dopiero pod koniec lutego.
Na rynku walutowym bez większych zmian, a eurodolar utrzymuje się powyżej 1.03, dokładnie pośrodku kanału, w którym konsoliduje się od dwóch miesięcy.
Złoto koryguje się po ostatnich wzrostach, a jedna uncja wyceniana jest na poziomie 2880 USD. Po tak zdecydowanych wzrostach realizacja zysków nie powinna nikogo dziwić. Nieprzewidywalność polityki Trumpa oraz obniżki stóp przez banki centralne powinny dalej wspierać jego kurs.