Efektem rozdania podporządkowanego pochodnej był klasyczny podział aktywności rynku na kilka godzin sennych wymian i skokowe podniesienie obrotu w finałowej godzinie sesji. W istocie, około 70 procent z 2 mld złotych zebranych w WIG20 zostało zagrane w ostatnich 60 minutach sesji i na końcowym fixingu, a więc w czasie decydującym o cenie rozliczenia kontraktów terminowych na WIG20. Niezależnie, do odnotowania jest fakt, iż w trakcie dnia rynek zdołał powielać ruchy rynków bazowych i nawet odpowiedzieć na lepsze od oczekiwań odczyty inflacji w USA, które osłabiły dolara i ożywiły popyt na rynkach bazowych operujących w cieniu środowego posiedzenia FOMC i ryzyka zamknięcia rządu federalnego w USA. Bilansem sesji jest jednak spadek WIG20 o 1,13 procent, który przełożył się na spadek indeksu w perspektywie tygodniowej o 3,20 procent. Dla technicznie zorientowanych graczy tydzień skończył się jednak ledwie umiarkowanym sukcesem podaży. Wprawdzie spadek w perspektywie tygodniowej sprowadził wykres WIG20 pod linię połamanej linii korekty, ale indeks stale broni się na poziomie 2200 pkt., poniżej którego podaż łapała ostatnio zadyszkę. W efekcie, można mówić o układzie sił, który z jednej strony załamuje ostatnie próby byków, ale z drugiej nie daje podaży sukcesu przesądzającego o kontynuacji przeceny poza poziom 2200 pkt. Patrząc na bliską perspektywę rynku warto zakładać, iż okres handlu wiarygodnego technicznie nie wróci do 7 stycznia, gdyż do tego czasu rynek rozegra ledwie pięć sesji rozdzielanych świętami i weekendami, co powinno owocować szumem technicznym i spadkiem standardowej płynności. Warto też liczyć się z aktywnością rynku na potrzeby rozliczeń kwartalnych i rocznych, co zwykle ma więcej wspólnego z przeszłą kondycją rynku niż pozycjonowaniem się pod przyszłe ruchy cen.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ
Wydział Analiz Rynkowych
Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.