Dla polskich inwestorów długi weekend to czas refleksji. I nie chodzi tylko o to, że Wszystkich Świętych to moment zadumy nad przemijaniem, życiem doczesnym i wiecznością. Dla inwestorów to także jest czas zadumy nad dalszym losem naszych indeksów.

Po ostatnich dniach października inwestorzy mieli bowiem nad czym myśleć. W środę zaatakowała podaż i doprowadziła ona do spadku indeksu WIG20 o 2,4 proc. W czwartek byliśmy świadkami kontynuacji tego ruchu. W zasadzie od początku notowań to niedźwiedzie rozdawały karty na naszym rynku. WIG20 już w pierwszej części dnia zjechał prawie 1 proc. pod kreskę. Później co prawda byki próbowały zewrzeć szyki, ale pozwoliło to tylko na odrobienie jedynie części strat, a i to tylko na chwilę. W drugiej części notowań znów przyjmowaliśmy kolejne ciosy podaży, a WIG20 zaczął spoglądać w stronę 2200 pkt. Przełamanie tego poziomu było tym bardziej realne, że nie pomagało nam otoczenie. Spadki widzieliśmy na największych europejskich rynkach, a i Wall Street zaczęło dzień od wyraźnego cofnięcia. Byki były więc bezbronne. WIG20 zamknął dzień 1,1 proc. pod kreską i jedynym pozytywem jest to, że utrzymał się powyżej 2200 pkt. W ciągu miesiąca stracił prawie 5 proc. Pozostaje mieć nadzieję, że listopad będzie łaskawszy.

Ropa w górę, złoto w dół

Na innych rynkach widać było wzrosty cen ropy naftowej. Ta po południu zyskiwała prawie 2 proc. Na drugim biegunie znalazło się złoto, które przeceniane było o ponad 1,5 proc. Jego wycena zjechała w okolice 2740 USD za uncję. O ponad 2 proc. cofnął się także bitcoin, który zbliżył się tym samym do 70 tys. USD. Karty na ten moment rozdają Amerykanie i zbliżające się wielkimi krokami wybory prezydenckie w USA. Te, już w przyszłym tygodniu. Czy dadzą one oddech polskim indeksom?