Dwie świece z długimi dolnymi cieniami, jakie wyrysowały się na wykresie WIG20 podczas sesji z zeszłego piątku i poniedziałku, dawały nadzieję na powrót WIG20 do zwyżek. Popyt ustawił się w okolicach 2250 pkt, tj. szczytów z listopada poprzedniego roku. Do zmiany sytuacji indeksu dużych spółek potrzeba było przynajmniej wyjścia powyżej 2300 pkt, ale po wtorkowej sesji jasne było, że będzie to zadanie na ten moment trudne. WIG20 mimo niewielkiej odległości nawet nie zdołał zmierzyć się z okrągłym oporem, a chwilami miał nawet problemy z utrzymaniem skromnego dorobku z poniedziałku.
Czytaj więcej
Popyt stara się przełamać słabsze zachowanie indeksu dużych spółek w tym roku, ale znów odchodzi z kwitkiem.
Środowa sesja rozpoczęła się co prawda od zwyżek, ale popyt zabierał się do handlu bez przekonania o własnych siłach. Po kilkudziesięciu minutach sesji WIG20 co prawda zatknął flagę na 2300 pkt, natomiast był to dla niego szczyt możliwości. Indeks dużych spółek świecił na zielono jeszcze przez kilka godzin, ale po południu zaczął wyraźnie tracić grunt pod nogami. Do słabości benczmarku przyczyniła się m.in. słabość spółek finansowych, w tym oczywiście banków.
Na koniec dnia WIG20 tracił 0,76 proc., a punktem odniesienia dla czwartkowej sesji będzie niecałe 2271 pkt. Na innych parkietach w Europie było nieco lepiej, a handel w USA zaczął się z lekkim optymizmem. Poprawa nastrojów na głównych rynkach mogłaby odwrócić losy WIG20, który w krótkim terminie dał sygnał do drugiej fali spadków.