Bogaty kalendarz makroekonomiczny mógł w teorii zwiastować większe emocje podczas wtorkowej sesji. Te faktycznie się pojawiły, chociaż nie trwały zbyt długo.
WIG20 notowania zaczął od niewielkiej przeceny. Inwestorzy ostrzyli sobie jednak zęby na dane dotyczące PKB w Polsce, które miały ukazać się godzinę po starcie sesji. Już jednak przed nimi nasz rynek wykonał zwrot na północ i WIG20 rósł o prawie 1 proc. Dane z polskiej gospodarki pokazały, że ten wystrzał optymizmu nie był na wyrost. Co prawda PKB skurczył się w I kwartale, ale spadek ten był wyraźnie mniejszy od oczekiwań. Prognozy wyraźnej recesji można więc na razie włożyć między bajki.
Nasz rynek wykorzystał pozytywne dane i dzielnie walczył o wzrosty. Jednocześnie zwyżki, które oglądaliśmy na GPW stawiały nas w gronie najlepszych rynków w Europie. Nie zmienił tego nawet fakt, że w miarę upływu czasu skala wzrostów nieco przygasła. W połowie notowań WIG20 zyskiwał tylko 0,5 proc.
Patrząc na kolejne godziny handlu, cieszyć można się było przede wszystkim z tego, że plusy się utrzymywały. Zmienność bowiem praktycznie całkowicie zanikła. Handel był płaski, a w obraz marazmu rynkowego dobrze wpisywały się też stosunkowo niskie obroty. Niewiele zmieniło wejście do gry kapitału amerykańskiego. Inna sprawa, że Wall Street też miała problem ze zmiennością i obraniem wyraźnego kierunku. W takich nastrojach dobrnęliśmy ostatecznie do końca notowań. WIG20 zamknął sesję 0,4 proc. nad kreskę. Fajerwerków być może nie było zbyt wiele, ale wzrosty to wzrosty, szczególnie, że zrobiliśmy kolejny mały krok w stronę okrągłego poziomu 2000 pkt. Do niego brakuje już tylko 52 pkt.
Nieźle poradziły sobie także średnie i małe spółki. mWIG40 urósł o 0,07 proc., zaś sWIG80 o 0,9 proc. Ten ostatni przyzwyczaił w ostatnich miesiącach do dużo lepszego zachowania względem innych indeksów naszego rynku.