Gdyby nie to, że wielkimi krokami zbliżają się święta i tym samym wyraźnie spada aktywność inwestorów na warszawskiej (ale i nie tylko) giełdzie, wtorkową sesję można byłoby uznać za mocny byczy sygnał. Indeks WIG20 zaczynał bowiem dzień od solidnej przeceny, a skończył notowania wyraźnie na plusie.
W pierwszych minutach handlu indeks największych spółek tracił prawie 1 proc. co było pokłosiem słabej, poniedziałkowej sesji na Wall Street czy też spadków na parkietach azjatyckich. Tam słabością raził rynek japoński, który przecenę "zawdzięczał" ogłoszonym zmianom w polityce pieniężnej tamtejszego banku centralnego.
WIG20 szybko jednak otrzepał pierwszy kurz i zaczął mozolne odrabianie strat. Nie była to tylko sztuka dla sztuki. Przed południem indeks po raz pierwszy wyszedł na plus, a wsparciem okazały się chociażby całkiem niezłe dane z polskiej gospodarki.
Wydawało się, że odbicie będzie kontynuowane i wzrosty na GPW będą przybierać na sile. Byki zostały jednak zatrzymane i nie dane im było rozwinąć skrzydeł. Zamiast więc kontynuacji wzrostów weszliśmy w tryb przeciągania liny przy poziomie zamknięcia z poniedziałku. Mając na uwadze również fakt, że kontrakty, a później indeksy amerykańskie też miały problem z obraniem kierunku, wydawało się, że na to przeciąganie liny będziemy skazani już do końca notowań.
Byki na ostatniej prostej zerwały się jednak do ataku, który okazał się skuteczny. WIG20 notowania zamknął ostatecznie 1,14 proc. nad kreską i tym samym okazał się liderem wtorkowej sesji w Europie. Wyraźną zwyżką, sięgającą 1,27 proc., dzień zakończył także mWIG40. Nieco słabiej zaprezentował się sWIG80. Ten zamknął notowania niemal 0,8 proc. pod kreską.