Już sam początek dnia wskazywał, że realizowany może być scenariusz spadkowy. WIG20 w pierwszych minutach handlu tracił nieco ponad 1 proc. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że mogło być gorzej, bo i otoczenie nie sprzyjało. Mocne spadki dzień wcześniej zanotowały amerykańskie indeksy. Informacją dnia było jednak potwierdzenie pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce.
Można jednak powiedzieć, że inwestorzy nie ulegli panice. Najlepiej świadczy o tym fakt, że już po godzinie od rozpoczęcia handlu indeks największych spółek znalazł się blisko poziomu zamknięcia z wtorku. I ten „sukces" można uznać za połowiczny, gdyż na innych europejskich rynkach przeważał jednak kolor zielony.
Z perspektywy czasu niewielką przecenę można było jednak brać w ciemno. Im bliżej bowiem końca sesji, tym atmosfera na warszawskim parkiecie robiła się gęstsza. Nie pomogło nawet to, że od wzrostów zaczęli dzień inwestorzy na Wall Street. Warszawa tym razem została w tyle i była jednym z najsłabszych rynków.
Ostatecznie WIG20 stracił 1,5 proc. W środę emocji było może nieco mniej, co oczywiście nie oznacza, że sytuacja wróciła już do normy. Do tego jeszcze daleka droga.