Dzień wcześniej podaż znowu dała o sobie znać i zaburzyła chwilowy spokój rynkowy. Dość powiedzieć, że WIG20 we wtorek stracił ponad 4 proc. Obawy, że przecena może się przedłużyć na środę, okazały się nieuzasadnione. Momenty niepewności też jednak były.

Pojawiły się one przede wszystkim na starcie. WIG20 zaczął dzień 0,3 proc. pod kreską, a po kilku minutach handlu spadał już ponad 1 proc. Na inwestorów padł więc blady strach. Szybko jednak sytuację udało się opanować. Minęło pół godziny notowań na indeks największych spółek naszego parkietu, a ten nie dość, że odrobił wszystkie straty, to jeszcze wyszedł na plus.

W tym momencie pojawiło się pewne niezdecydowanie. Przez chwilę byliśmy więc świadkami przeciągania liny między popytem i podażą. W miarę jednak upływu czasu byki zyskiwały coraz większą przewagę. W połowie notowań WIG20 był około 1 proc. na plusie. Podobnie zachowywały się inne europejskie rynki. To napawało optymizmem przed drugą częścią sesji. Optymizm ten wspierany był wzrostem kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy.

Foto: GG Parkiet

Ten sielankowy obraz udało się utrzymać do końca dnia. Dodatkowo, kiedy rynek kasowy na Wall Street otworzył się od wzrostu, popyt w Warszawie postanowił wykorzystać sytuację i wyprowadził kolejny cios. Okazał się on skuteczny i na ostatniej prostej byki przeprowadziły kolejną szarżę, dzięki czemu WIG20 zyskał ostatecznie 2 proc. i tym samym powrócił powyżej poziomu 1600 pkt. Liderem zwyżek w gronie największych spółek była firma Dino, której papiery zyskały na wartości prawie 4,7 proc. ¶