Ta zaczęła się już w pierwszych minutach. Na dzień dobry WIG20 znalazł się około 0,9 proc. na minusie. Byki szybko otrząsnęły się po pierwszym ciosie i zaczęło się mozolne odrabianie strat. Zachęcała do tego postawa innych europejskich rynków. Te po niemrawym otwarciu notowań zaczęły wychodzić na plus. Niemiecki DAX w połowie dnia rósł około 0,6 proc., a francuski CAC40 około 0,4 proc. Na naszym rynku osiągnięciem było jedynie częściowe odrobienie straty. W połowie notowań WIG20 tracił „tylko" 0,5 proc. Wydawać by się mogło, że jest to dobra baza do tego, aby w drugiej części dnia wyprowadzić kolejną kontrę. Do tego potrzebny był jednak jakiś impuls, a tego próżno było szukać. Kalendarz makroekonomiczny świecił pustkami, a i Amerykanie po wejściu do gry nie kwapili się do jakichś bardziej zdecydowanych ruchów. Co prawda przez moment indeks S&P 500 znalazł się na historycznym szczycie, ale byki szybko się wycofały.

Foto: GG Parkiet

Popyt na naszym rynku nie miał argumentów, a fakt ten został skrzętnie wykorzystany przez niedźwiedzie, które w końcówce notowań znowu dały mocniej o sobie znać. Ostatecznie WIG20 stracił 1,2 proc. ¶