Początek sesji był dość niemrawy i stanowił zapowiedź tego, co czeka nas w kolejnych godzinach. Ani popyt, ani podaż nie miały zbyt wiele pomysłów, jak rozegrać sesję. Raz niewielką przewagę miała jedna strona, raz druga. W połowie sesji wydawało się, że byki będą w stanie zdobyć większą przewagę. WIG20 zaczął bowiem nieco wyraźniej zyskiwać na wartości. W pewnym momencie rósł 0,5 proc. Niewielki wzrost notowały także inne europejskie indeksy, co mogło być postrzegane jako czynnik wsparcia.

Problem jednak w tym, że była to tylko chwila. W drugiej części dnia atmosfera znowu zaczęła gęstnieć. Indeks największych spółek najpierw zjechał w okolice poziomu zamknięcia z wtorku, a pod koniec dnia znalazł się nawet pod kreskę. Nie pomógł nawet fakt, że od niewielkich zwyżek dzień zaczęli także inwestorzy w Stanach Zjednoczonych.

Foto: GG Parkiet

Szczęście w nieszczęściu, że i niedźwiedzie nie bardzo kwapiły się do jakiejś bardziej zmasowanej ofensywy. Owszem, WIG20 zjechał pod kreskę, ale przecena też była stosunkowo niewielka. Strat do końca dnia nie udało się już odrobić i tym samym WIG20 stracił w środę prawie 0,4 proc. ¶