Foto: GG Parkiet

Dlatego od rana na Starym Kontynencie przeważał popyt. Przypomnijmy, że WIG20 miał za sobą trzy spadkowe sesje z rzędu. Szczególnie dotkliwe były dwie z początku tygodnia, w ciągu których WIG20 osunął się o około 60 pkt. Jednocześnie we wtorek przecena indeksu dużych spółek zatrzymała się w okolicach 1770 pkt, gdzie w ostatnich tygodniach WIG20 kilka razy znajdował oparcie przed dalszymi spadkami. Podobnie było tym razem. WIG20 od rana świecił na zielono i dość szybko przebił połowę czarnej świecy z poprzedniego dnia, czyli naturalny pierwszy opór. Około południa zwyżka przekraczała grubo 1 proc. Potem nastąpiło lekkie schłodzenie nastrojów, jednak po południu byki podjęły kolejną próbę ataku. Ostatecznie maksimum sesji wypadło na blisko 1797 pkt. Wysokie poziomy innych europejskich indeksów oraz zapowiedź zielonego otwarcia na Wall Street jednak na niewiele się zdały. W ostatnich godzinach handlu WIG20 zszedł w okolice poziomów z pierwszej godziny notowań. Z jednej strony udało się zatem przerwać złą passę i zakończyć dzień wzrostem o 0,72 proc. Wielu inwestorów po takim zachowaniu WIG20 czuje jednak z pewnością niesmak i ma uzasadnione obawy o końcówkę tygodnia w wykonaniu indeksu dużych spółek. Tymczasem niemiecki DAX finiszował z ponad 2-proc. zwyżką, skracając dystans do maksimów z lutego.