W I połowie tego roku kobiety stanowiły nieco ponad jedną czwartą członków rad nadzorczych w największych spółkach giełdowych tworzących indeks WIG20. To sporo poniżej średniej dla największych spółek w krajach Unii Europejskiej, która wynosiła niespełna 32 proc., nie wspominając o rekordzistach – Islandii i Francji, które jako jedyne kraje Wspólnoty spełniają obecnie wymóg określony w nowej dyrektywie przyjętej we wtorek przez Parlament Europejski.

Według zapisów dyrektywy w ciągu niespełna czterech lat, do lipca 2026 r., duże spółki giełdowe mają zwiększyć udział „niedostatecznie reprezentowanej płci” (z reguły są to kobiety) do 40 proc. w radach nadzorczych albo do 33 proc., uwzględniając również zarządy.

Oznacza to spore wyzwanie dla polskich spółek, wśród których nawet tym 20 największym daleko jest do unijnego celu. Tymczasem nowe regulacje obejmą wszystkie spółki z co najmniej 250 pracownikami, a więc m.in. zdecydowaną większość firm z WIG20, mWIG40 i sWIG80, gdzie średni udział kobiet w radach nadzorczych nie przekraczał pod koniec zeszłego roku jednej piątej.

– Spółki, którym na razie daleko do wskaźników określonych w dyrektywie, powinny jak najszybciej podjąć działania na rzecz różnorodności w zarządach i radach nadzorczych – podkreśla Milena Olszewska-Miszuris, prezeska WM Advisory i współprzewodnicząca 30% Club Poland, polskiego oddziału globalnej inicjatywy, której celem jest osiągnięcie co najmniej 30-proc. udziału kobiet we władzach spółek. Według niej to to ostatni moment, by zająć się kwestią różnorodności we władzach firm i wdrożyć odpowiednie działania. Tym bardziej że będzie to z korzyścią dla biznesu. – Badania pokazują, że większa różnorodność we władzach firm pomaga im uzyskać lepsze wyniki. Zwiększenie udziału kobiet powinno więc wynikać nie tylko z regulacji, ale także z rachunku ekonomicznego – zaznacza Małgorzata Lelińska, dyrektorka w Konfederacji Lewiatan. Również Katarzyna Woszczyna, wiceprezes Business Centre Club, twierdzi, że przyjęcie nowych przepisów przez Parlament Europejski to dobra wiadomość nie tylko dla kobiet, ale także dla gospodarki.

Kandydatek do zarządów i rad nadzorczych nie zabraknie. – W Polsce nie brakuje kompetentnych kobiet, które mogą objąć stanowiska w zarządach i radach nadzorczych. Trzeba tylko zacząć zauważać kobiece talenty w firmach – twierdzi Olszewska-Miszuris.