Przed południem kurs ukraińskiej spółki spadał nawet o 7?proc. przy dużych obrotach. Była to kontynuacja przeceny ze środy, kiedy to akcje potaniały o 5 proc. Sadovaya nie przekazała żadnej informacji, która mogłaby uzasadniać wyprzedaż. Paradoksalnie to właśnie brak wiadomości mógł stać za mocnym spadkiem notowań.
Niewykluczone, że inwestorzy byli zaniepokojeni ostatnimi zmianami w firmie. W poniedziałek informowaliśmy o tym, że spółka z dużym opóźnieniem opublikowała komunikat o zmianach w zarządzie. Wówczas przedstawiciele nadzoru finansowego obiecali, że zajmą się sprawą. Na rynku pojawiały się też niesprawdzone pogłoski o tym, że prognoza wyników na 2011 r. jest zagrożona. Jurij Pinkowskij, prezes spółki, zdementował te doniesienia w poniedziałek na łamach „Parkietu”.
Spadek kursu zatrzymał komunikat o sprzedaży i produkcji węgla w ubiegłym miesiącu, który ukazał się kilka minut po godz. 15. Tuż po nim akcje zaczęły drożeć o 8 proc, do 11,35 zł. Ostatecznie na zamknięciu sesji akcje kosztowały 10,9 zł, a wartość obrotów przekroczyła 4,8?mln zł. Sadovaya chwali się, że produkcja w styczniu wzrosła rok do roku o 235 proc., do 27 tys. ton, a sprzedaż do 110 tys., o 480 proc. (spółka jest również pośrednikiem w handlu węglem). Gigantyczna zwyżka wynika jednak z niskiej bazy. W styczniu ub.r. nie działała kopalnia Rassvet -1. Firma nie prowadziła też odzysku surowca z odpadów. Miesiąc do miesiąca produkcja wzrosła o 15 proc., a sprzedaż spadła o 13 proc.
Zarząd zapewnia, że pracuje nad modernizacją kopalń, na co pozyskiwane były pieniądze z oferty publicznej. – Negocjujemy zakup dodatkowego sprzętu do naszych kopalń. 20?lutego do Rassvet -1 ma być dostarczona też nowa lokomotywa do transportu surowca – mówi Pinkowskij.