„Witam Was, Drodzy Przyjaciele. W związku z niskimi notowaniami zawieszam moją akcję sprzedaży udziałów. Jesteście w tej uprzywilejowanej sytuacji, że nikt ze mną nie straci złotówki" – wpis takiej treści pojawił się we wtorek na Facebooku na stronie Zbigniewa Stonogi. W ubiegłym tygodniu odkupił on od prezesa spółki Uboat-Line duży pakiet, o czym poinformował rynek w czwartek na Facebooku.
Wycena akcji topnieje
Zaskoczeni inwestorzy na profilu Stonogi mogli też przeczytać o rezygnacji prezesa Grzegorza Misiąga, jak również dostali ofertę zakupu akcji po 1 zł za sztukę. Z oficjalnego komunikatu spółki, który trafił na rynek dopiero dzień później, można było się dowiedzieć, że prezes rzeczywiście zrezygnował, a swoje akcje sprzedał po zaledwie 0,1 zł. Sprawą zajęło się Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, które zawiadomiło Komisję Nadzoru Finansowego. Ta analizuje temat, ale na razie nie podjęła konkretnych decyzji. – Gdzie jest KNF? Zawieszą notowania, jak ubiorą ulicę do oporu – pyta retorycznie na portalu giełdowym jeden z inwestorów.
W piątek kurs poszedł mocno w górę, ale w poniedziałek i we wtorek obserwowaliśmy potężną korektę notowań. We wtorek po południu akcje taniały o ponad 26 proc., do 0,26 zł. Wyprzedaży towarzyszył zaskakująco duży wolumen. Tylko do południa właściciela zmieniły niemal 2 mln akcji.
Liczne naruszenia prawa
Stonoga zadeklarował na Facebooku, że zwróci pieniądze wszystkim osobom, które dokonały przelewów na zakup akcji Uboat-Line. Nie szczędzi nadal słów krytyki pod adresem KNF i SII. „Zdaje się, że będziemy mieli nową aferę, tym razem siigate. Ktoś ostro zadziałał na szkodę spółki Uboat-Line„ – możemy przeczytać na jego profilu.
Stonoga nie odpowiedział na nasze pytania dotyczące zarzutów o liczne naruszenia prawa. A są one niebagatelne. Zdaniem SII w tym przypadku w grę wchodzi m.in. ujawnienie informacji poufnych, prowadzenie oferty publicznej bez prospektu emisyjnego lub memorandum informacyjnego oraz manipulacja instrumentem finansowym.