– Przygotowujemy się do zakupu dużej firmy z naszej branży, zwłaszcza posiadającej ugruntowaną pozycję w Niemczech lub Wielkiej Brytanii. Na akwizycję zamierzamy wydać około 100 mln zł – mówi Henryk Siodmok, prezes Grupy Atlas. Transakcja ma być sfinansowana ze środków własnych. Obecnie firma około 70 proc. przychodów uzyskuje w Polsce. Dużą część sprzedaży realizuje na Białorusi i w Rumunii, jedynych państwach poza naszym krajem, w których posiada zakłady. Na wszystkich pozostałych rynkach uzyskuje łącznie kilka procent wpływów. To ma się jednak zmienić.

– Za granicą szukamy firmy o silnej marce, posiadającej dobrą technologię i prowadzącej produkcję w jednym z segmentów chemii budowlanej. Na jej bazie będziemy chcieli stosunkowo szybko wprowadzić do sprzedaży szeroki asortyment wyrobów, które mamy w swojej ofercie, i w ten sposób mocno zwiększając sprzedaż – twierdzi Siodmok.

Spółka nigdy nie rozważała wejścia na GPW. – Na giełdę wchodzą zazwyczaj firmy, które potrzebują pieniędzy, albo takie, których udziałowcy chcą sprzedać przynajmniej część swoich akcji. My nigdy nie mieliśmy takich potrzeb – mówi Siodmok. Dodaje, że również dziś nie ma żadnych przesłanek do upubliczniania akcji Grupy Atlas. W ubiegłym roku spółka wypracowała 1,1 mld zł skonsolidowanych przychodów i około 130 mln zł zysku EBITDA.

Czytaj w dzisiejszej „Rzeczpospolitej"