Polskie akcje weszły mocno w nowy rok – WIG20 zyskał już około 9 proc. i stał się liderem indeksów europejskich. GPW jest też dość odporna na zamieszanie na rynku amerykańskim. Czy taka siła polskiego rynku może zaskakiwać?
Jarosław Niedzielewski (J.N.): Niekoniecznie, bo polski rynek akcji startował z niskiego pułapu i można było oczekiwać, że wreszcie weźmie się do odrabiania sporych strat, powstałych w II połowie poprzedniego roku. Pierwsze tygodnie nowego roku są niezwykle udane, ale są oczywiście fundamentalne argumenty za siłą polskich akcji.
Jakie są to argumenty?
J.N.: Przede wszystkim wzrost gospodarczy, który ma sięgnąć w tym roku 3,8–4 proc. Wzrost ten mają wspierać zarówno rosnąca konsumpcja, jak i inwestycje. Takiego połączenia brakowało w roku ubiegłym. Dziś jest już niemal pewne, że wiele inwestycji ruszy, bo zostały zakwalifikowane do finansowania pieniędzmi pochodzącymi z KPO, czy funduszy spójności, a to będzie sporym wsparciem dla wielu polskich przedsiębiorstw. Nowe inwestycje przełożą się na wzrosty zysków spółek, zarówno dużych, jak i małych i średnich. Ze względu na wciąż wysokie stopy procentowe dobrze powinien też wypaść sektor bankowy.
Na to wszystko nakłada się atrakcyjność wycen polskich spółek, zarówno w ujęciu historycznym, jak i w porównaniu z innymi rynkami wschodzącymi czy rozwiniętymi. Dyskonto wycen sięga 30–40 proc. na korzyść polskiego rynku, przy czym trudno wskazać jasny powód aż takiej różnicy.
Teraz zatem polskie indeksy odrabiają straty poniesione w końcówce ubiegłego roku?
Tomasz Matras (T.M.): Podzielamy optymizm wobec polskich akcji. Wyprzedaż na GPW z końcówki ubiegłego roku, która nastąpiła głównie po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, była nieuzasadniona fundamentami. Początek roku pokazuje, że nastawienie inwestorów do rynków akcji jest nadal dosyć dobre, choć tak dynamiczne odreagowanie może budzić pewien niepokój. My również byliśmy byczo nastawieni do polskich akcji, a nie oczekiwaliśmy, że warszawskie indeksy już w styczniu porosną po około 9 proc. Rzeczywiście jednak wyceny przedsiębiorstw, perspektywy wyników oraz kondycja polskiej gospodarki wspierana konsumpcją i inwestycjami, których przez lata de facto nie było, albo były w zbyt małym stopniu, to silne argumenty za polskim rynkiem. Wygląda też na to, że obserwujemy powrót inwestorów zagranicznych na GPW, być może wywołany zapowiedziami Donalda Trumpa o zakończeniu wojny na Ukrainie, co może nastąpić w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Na deeskalacji konfliktu na Ukrainie zyska zresztą cały region Europy Środkowo-Wschodniej.
Czytaj więcej
O polskiej gospodarce, jej największych problemach i najważniejszych wskaźnikach mówi prof. Witold Orłowski.
Które części polskiego rynku powinny się zachowywać najlepiej?
T.M.: Jeśli pozytywny scenariusz dla GPW właśnie się zaczął materializować, to wciąż lepiej powinny prezentować się średnie i małe przedsiębiorstwa, które mogą najbardziej zyskiwać na rozruszaniu inwestycji i wzroście konsumpcji. W ubiegłym roku firmy konsumenckie zaliczyły falstart, ale teraz pokazują się z bardzo dobrej strony. Warto przejrzeć zaplanowane już inwestycje w ramach KPO. Tak naprawdę ciężko wskazać jeden sektor, który jako całość miałby zyskiwać. Należałoby przeanalizować spółkę po spółce, bo inwestycje mają objąć zarówno budownictwo, infrastrukturę, przemysł, a nawet sektor medyczny.
A co z krajowymi spółkami technologicznymi?
T.M.: Tu mamy większy problem, chociaż trudno mówić o mocno zaawansowanej technologii, tworzonej przez polskie firmy. Nie mamy takiej sytuacji jak w Stanach Zjednoczonych, natomiast mniejsze spółki, wdrażające i bazujące na rozwoju technologii, mają również szansę zyskiwać.
J.N.: Jeśli ma być hossa w Polsce, to nie da się jej kontynuować bez sektora finansowego, co zresztą już na początku roku widać. Jest to najsilniejszy segment, mający ogromny wpływ na główne krajowe indeksy, które właściwie tylko dzięki bankom zakończyły ubiegły rok na plusie. Liczę na wciąż dobre zachowanie banków, a to nieuchronnie powinno doprowadzić do przebicia przez WIG historycznego rekordu. Wzrosty na GPW mogą w tym roku być udziałem wielu branż. Do trendu powinny dołączyć spółki przemysłowe oraz konsumenckie. Nie powtórzy się jednak taki scenariusz z drugiej połowy pierwszej dekady XXI wieku, kiedy zyskiwał niemal cały krajowy rynek. Już 2024 r. pokazał, że cały czas bardzo ważna jest selekcja. Stąd wybór mniej funduszy, które mniej trzymają się indeksów, a jednocześnie potrafią wybrać dobre spółki, może okazać się trafny.
Na co zwracać uwagę przy selekcji?
J.N.: Przede wszystkim na osiągane przez przedsiębiorstwa wyniki oraz ich prognozy. Z dużym prawdopodobieństwem lepszą opcją będzie też postawienie bardziej na spółki prywatne, niż na firmy, w których główne decyzje podejmuje państwowy akcjonariusz nie zawsze kierujący się dobrem wszystkich inwestorów i kalkulacją ekonomiczną lub rynkową.
Czytaj więcej
Za rok rentowność polskich obligacji powinna być niższa. Trzeba jednak pamiętać, że jesteśmy też uzależnieni od tego, co będzie się działo na rynku długu w USA – mówią Sobiesław Kozłowski z Noble Securities oraz Arkadiusz Balcerowski, ekonomista mBanku.
Decyzje polityczne mogą być istotnym czynnikiem dla polskiego rynku w tym roku?
J.N.: Ciężko prognozować, ale może się przecież okazać, że Skarb Państwa zdecyduje się na zmiany w formule podatku od miedzi, co oczywiście poprawi sytuację KGHM. Z drugiej strony może się też pojawić pomysł dodatkowego opodatkowania sektora bankowego. Wówczas trudniej będzie o hossę na GPW, bo banki mają około 40-proc.udział w WIG20. Taki pomysł byłby oczywiście ciosem nie tylko w banki związane ze Skarbem Państwa. Ubiegłoroczną słabość jednej z tańszych spółek na GPW, czyli Orlenu również można przypisać czynnikom politycznym wpływającym na decyzje dotyczące projektów inwestycyjnych spółki.
Styczeń pokazuje, że Wall Street staje przed poważnymi wyzwaniami. Czy amerykańskie indeksy mogą w tym roku zachowywać się gorzej od polskich?
T.M.: Jestem w stanie sobie tak wyobrazić 2025 rok. W USA mamy bardzo dużą koncentrację kapitału i zainteresowania inwestorów w indeksie spółek technologicznych. Wystarczy, żeby np. Nvidia zaczęła sobie gorzej radzić i będzie to miało gigantyczny wpływ na cały indeks. Możemy nieco porównać sytuację GPW z USA z tą różnicą, że GPW jest mocno uzależniona od sektora finansowego, natomiast za oceanem giełda jest zależna od zachowania firm technologicznych. Pewnie w średnim i długim terminie tego rodzaju firmy będą radzić sobie dobrze, ale mogą zdarzyć się lata – i być może właśnie ten rok taki będzie – kiedy sektor technologiczny będzie przeżywał trudniejsze chwile. Sygnałem ostrzegawczym mogą być właśnie wydarzenia ze stycznia. Prawdopodobnie nie będzie to rok indeksów, ale właśnie selektywnie dobranych spółek, niekoniecznie dużych.