Większy kawałek świata

Zapewne bardzo wielu z nas ma poczucie zachodzącej wszędzie zmiany. Dziedzin, w których jest to widoczne, jest tyle, że czasami brakuje werwy, by o nich nie tylko opowiadać, ale się choćby nieco nad nimi zastanowić. Jeśli życie codzienne jest zbudowane z elementów, którym pozwoliliśmy je zdominować, to brakuje energii, by jeszcze nad nimi rozprawiać.

Publikacja: 13.05.2024 06:00

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społeczności

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społecznościowych, partner w Qualia AdVisory

Foto: materiały prasowe

I tak to się właśnie toczy. Potok codzienności utkanej z okruchów świata tego rzeczywistego i tego dającego się skrolować.

Zresztą nie wiadomo już, co jest rzeczywistością realną, a co nie. Raczej formuje się na naszych oczach jedna niehomogeniczna przestrzeń, złożona z tego, co nazywano (brzmi to już nieco anachronicznie) wirtualem i realem. I jedna część tej nadrzeczywistej przestrzeni bez drugiej istnieć by nie mogła.

Dość na tym. Jest to typ rozważań prawdopodobnie atrakcyjny dla filozofów, socjologów czy psychologów społecznych, ale my jesteśmy przecież inwestorami. Poszukajmy zatem jakichś pouczających historii ilustrujących wielką zmianę tam, gdzie może ona odciskać swój stempel na dzisiaj podejmowanych decyzjach inwestycyjnych. Znajdźmy konkretne tematy inwestycyjne w miejsce rozważań w sposób nieunikniony nacechowanych z jednej strony nostalgią, a z drugiej – ogólnymi futurystycznymi wizjami. Tfu, niepotrzebnie zaplątał mi się ten futuryzm. Dziś tempo zmiany jest takie, że wszystko jest futuryzmem realizującym się na naszych oczach. Zatem to, co „futurystyczne”, straciło swoją moc przenoszenia nas w rewiry jakiejś nieokreślonej i zasadniczo niemożliwej do zaistnienia przyszłości. Dziś wszystko jest do wyobrażenia i do wdrożenia, co unieważniło kategorię futuryzmu. Co najwyżej określenie to może dotyczyć tych obszarów wiedzy i umiejętności, których JESZCZE nie spenetrowaliśmy i nie zrozumieliśmy.

W mojej książce o życiu, które stało się podróżowaniem, dosłownym i metaforycznym zarazem, przywołuję wspomnienie wyprawy mojego przyjaciela do Indii, w latach 80., czyli w czasach studenckich. Piszę tam o tym, jak bardzo jego wyprawa była dla mnie czymś porównywalnym z lotem na Marsa czy przynajmniej z ekspedycją Argonautów po Złote Runo.

Pojechać do Indii wówczas było aktem głębokiej transgresji, tak bardzo był to inny i niemal niewyobrażalnie daleki świat. Slajdy, tak to się nazywało, i rzecz jasna nie chodziło o prezentacje w PowerPoincie, lecz o przeźrocza z Orwo, enerdowskiej kliszy, które przyjaciel wywołał po powrocie, pokazywały sugestywnie te tajemnicze antypody. Ich obraz nie był bardzo odległy od kadrów filmu Dawida Leana „Droga do Indii”, który udało mi się obejrzeć może z rok czy dwa lata wcześniej w ramach słynnych Konfrontacji. Bardzo młodych czytelników proszę o sprawdzenie użytych przeze mnie, a niezrozumiałych pojęć w Wikipedii (na przykład pod hasłem: „Konfrontacje Filmowe”).

Historia pod koniec XX wieku też potrafiła przyspieszyć, i to z przytupem, wskutek czego mniej niż dziesięć lat po pokazie slajdów na Karmelickiej w Krakowie znalazłem się na parę upalnych dni w Hongkongu. Jeszcze przed przejęciem kontroli nad nim przez Chiny. Słuchałem wystąpienia Chrisa Pattena, ostatniego brytyjskiego gubernatora miasta.

Utkwiło mi w głowie zdanie, które wtedy wypowiedział: „W XIX wieku Chiny i Indie tworzyły ponad 40 proc. światowego PKB; niewykluczone, że to powróci”.

Co się podziało z Chinami, wiemy wszyscy. Jeszcze nie wszyscy natomiast sobie uświadamiają, że Indie są już obecnie piątą pod względem wielkości gospodarką świata. Według licznych prognoz za mniej więcej trzy lata znajdą się na miejscu trzecim, za USA i Chinami (a raczej za Chinami i USA).

Indie są od kilku lat najszybciej rosnącą dużą ekonomią świata. Jak się podkreśla, to jednak nie są „następne Chiny”. A to dlaczego? Dlatego że potęga Państwa Środka powstała w oparciu o produkcję przemysłową posługującą się tanią siłą pracowników-ludzi. Indie natomiast wkroczyły na ścieżkę szybkiego wzrostu w międzynarodowym środowisku już przekształconym przez automatyzację i robotyzację, dostosowując się do tej nowej charakterystyki wytwarzania dóbr i usług. I, przypadkiem czy nie przypadkiem, skupiły się na sektorze IT i usługach.

Wartość rynkowa spółek notowanych na giełdzie w Delhi daje jej w rankingu światowym giełd miejsce siódme–ósme. Wyprzedzają ją tylko dwie giełdy amerykańskie, dwie chińskie, „nasz”, bo europejski, Euronext i giełda tokijska. National Stock Exchange of India jest tak duża jak Hongkong. I – dla uniknięcia wątpliwości – dodam, że większa niż giełda londyńska. A jeszcze dziesięć lat temu indyjski rynek akcji był mniejszy niż ten w Hiszpanii, która dziś pod tym względem jest europejskim średniakiem.

Droga do Indii, w wymiarze gospodarczym, znalazła finał, którego nikt się nie spodziewał, wtedy, gdy Lean reżyserował film, a Elżbieta II miała przed sobą jeszcze prawie 40 lat panowania. A raczej nie finał, lecz kolejny etap.

Czy ta prosperita może trwać i trwać? Sceptycy powiedzą, że potencjał wzrostu został zapewne w wielkiej mierze wyczerpany. Mam odmienne przekonanie. Inna wielka gospodarka – amerykańska – „wyczerpuje” swój potencjał i nawet zdaniem wielu Amerykanów upada (tak twierdzą „schyłkowcy” – „declinists” – według badań coś około połowy społeczeństwa). Co nie przeszkadza jej być ciągle największą gospodarką i – co ważniejsze – najbardziej imponującym rezerwuarem innowacyjności na planecie. Jak na upadającego kolosa – całkiem nieźle.

Chyba nastanie coś takiego, jak to, co powiedziano po niedawnym meczu Realu Madryt z Manchesterem City, gdy Real wyrzucił z Ligi Mistrzów ekipę The Citizens: City udowodniło, że jest najlepszym klubem na świecie, a Real udowodnił, że jest Realem.

USA będą udowadniać, że są największą potęgą. A Indie będą udowadniać, że są Indiami. Chiny zaś będą udowadniać, że są Chinami. Natomiast Europa nie oderwie się od pasji regulowania wszystkiego, w związku z czym nie będzie miała czasu, by zająć się udowadnianiem czegokolwiek.

Felietony
Banki - pośrednictwo, stabilność i wsparcie. Nieosiągalna triada?
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Felietony
Poinwestujemy, to pożyjemy
Felietony
Emisyjny łańcuch wartości
Felietony
Kodeks rad nadzorczych
Felietony
KNF z lepszymi uprawnieniami od prokuratora
Felietony
Certyfikaty ESG i zrównoważonego rozwoju na rynku finansowym