Gdy czyta się różnego rodzaju opracowania analityczne odnoszące się do 2023 r., to tym co łączy większość z nich jest oczekiwanie, że przyniesie on „wyjaśnienie kluczowych niepewności”. Tych związanych z przebiegiem wojny, z tym, czy i jak głęboka będzie recesja, czy inflacja zacznie spadać, czy Chiny poradzą sobie z covidem. I choć być może na niektóre z tych pytań uzyskamy w nadchodzących miesiącach jakieś (częściowe) odpowiedzi, to niepewność jako taka zdecydowanie z nami pozostanie. Co więcej, pod koniec 2023 roku znaków zapytania może być znacznie więcej niż obecnie.
Dlaczego? Wynika to z faktu, że żyjemy w tak zwanym „czasie przejściowym”, globalny ład – w tym globalna gospodarka – został wypchnięty ze stanu równowagi i za nim osiągnie nowy, przeżywać będziemy okres różnego rodzaju turbulencji, których źródłem są zachodzące, wielorakie w swej naturze zmiany.
Po pierwsze, doświadczamy przyspieszenia w przechodzeniu od jednego paradygmatu technologiczno-ekonomicznego do nowego – modele biznesowe związane z zieloną, opartą na wiedzy gospodarką coraz powszechniej wypierają bazujący na paliwach kopalnych model masowej produkcji. Towarzyszy temu proces migracji dobrych miejsc pracy (wewnątrz krajów, ale także globalnie) oraz zmian w zakresie pożądanych na rynku pracy kompetencji (zwiększa się tempo ich erozji). Wszystko to – na poziomie krajów, firm i jednostek – rodzi wygranych i przegranych, ci pierwsi zyskują na zmianach, ci drudzy tracą.
Zmianom technologiczno-ekonomicznym towarzyszą zmiany o charakterze geostrategicznym i narastanie napięć o charakterze geopolitycznym. Globalny model oparty na roli USA jako twórcy i gwaranta światowego porządku jest coraz wyraźniej kwestionowany. Wraz z tym występują liczne zaburzenia w procesach globalizacji. To z kolei prowadzi do różnorakich kryzysów (np. energetyczny) oraz wymusza dostosowania w łańcuchach wartości; miejsce off-shoringu zastępuje friend-shoring, just-in-time ustępuje miejsca just-in-case itp.
Kolejny wymiar, w którym zachodzą dostosowania, odnosi się do zmian społeczno-politycznych. One także obejmują różne aspekty. Na rynku pracy i w życiu społecznym na znaczeniu zyskują nowe generacje – milenialsi i pokolenie Z. Wykazują się oni inną hierarchią potrzeb i wartości. Starają się poszukiwać pracy, która ma społeczny sens. Przykładają więcej wagi do kwestii zrównoważenia życia i pracy, także aspektów klimatycznych. Chcieliby kształtować życie społeczne po swojemu. Te ich potrzeby zderzają się jednak z „systemem” ukształtowanym w dużej mierze przez pokolenie baby boomers, które w warunkach starzenia się społeczeństwa może liczyć na liczny elektorat tych, którzy marzą o „powrocie do przeszłości”. Powrocie, który nie jest w stanie rozwiązać dzisiejszych problemów, bo świat dziś jest zupełnie inny, potrzebuje nowych, a nie wyciągniętych z lamusa rozwiązań.