Dziwna sezonowość stopy inwestycji

Stopa inwestycji, czyli relacja wartości nakładów inwestycyjnych do PKB, od wielu lat jest w Polsce na niskim poziomie. Taka sytuacja jest oczywistym zagrożeniem dla utrzymania wysokiego tempa rozwoju kraju w perspektywie średnio- i długookresowej.

Publikacja: 20.01.2021 05:00

Bohdan Wyżnikiewicz, prezes think tanku IPAG i były prezes GUS

Bohdan Wyżnikiewicz, prezes think tanku IPAG i były prezes GUS

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Jeżeli weźmiemy pod uwagę także fatalne wskaźniki innowacyjności, to pojawia się ryzyko spowolnienia doganiania krajów wysoko rozwiniętych i pogorszenie międzynarodowej konkurencyjności Polski.

Bank Światowy podaje, że w 2019 r. średnia stopa inwestycji w świecie wyniosła 23,6 proc., a w Polsce zaledwie 18,5 proc. Jej poziom jest także niższy o ponad 3 pkt proc. od średniego poziomu w Unii Europejskiej i w naszym regionie, o Chinach (z 42,6 proc.) nawet nie wspominając.

Wyjaśnienie takiej sytuacji w naszym kraju większość ekonomistów widzi w niskim zaufaniu potencjalnych inwestorów prywatnych do polityki gospodarczej. Ryzyko nieoczekiwanych i niekorzystnych dla przedsiębiorczości zmian jest wysokie, co wynika z praktyki stosowanej w polityce makroekonomicznej w ostatnich kilkunastu latach.

Pod koniec grudnia portal „Business Insider" podał informację, że „stopa inwestycji w Polsce w III kw. 2020 r. (17,2 proc.) przebiła dołek z 2017 r. i jest najniższa od 25 lat". Informacja ta została powtórzona na początku stycznia br. przez „Gazetę Wyborczą" z domyślnym odniesieniem do całego 2020 r. Źródłem danych był FRED (Federal Reserve Economic Data).

Opinię taką uważam za przedwczesną, nie jest bowiem oparta o dane statystyczne, lecz o wyliczenia modelowe, o czym podający tę informacje nie wspominają.

Stopa inwestycji liczona dla kwartałów jest specyficznym wskaźnikiem makroekonomicznym w gospodarkach, które przeszły transformację z systemu centralnego planowania. Trudno wytłumaczalną pozostałością z tego systemu jest nadal obserwowany w danych statystycznych nierówny podział rocznych nakładów inwestycyjnych na kwartały, przeczący oczywistej i obserwowanej ciągłości procesów gospodarczych. Najprawdopodobniej jest to rezultat systemu rozliczania w czasie nakładów inwestycyjnych. Przykładowo, w jeszcze „normalnym" 2019 r. na I kwartał przypadło zaledwie 16 proc. rocznych nakładów inwestycyjnych, a na IV aż 38 proc. Wartość nakładów w IV kwartale była większa niż w I półroczu.

Przy tak silnej sezonowości obliczanie kwartalnej stopy inwestycji ma wątpliwy sens ekonomiczny. Najczęściej stosowanym wyjściem z takiej sytuacji jest obliczanie rocznej tzw. kroczącej stopy inwestycji. Przy danych dla III kwartału 2020 r. do obliczeń bierzemy IV kwartał 2019 r. i trzy kwartały z 2020 r., oczywiście w cenach bieżących. Dane GUS pokazują, że w III kwartale 2020 r. stopa ta wyniosła 17,8 proc., jest zatem o 0,6 pkt proc. wyższa niż przytoczona przez „Business Insidera" z obliczenia banku centralnego Stanów Zjednoczonych.

Różnica między oficjalnymi danymi GUS a obliczeniami FRED bierze się stąd, że w drugim przypadku zastosowano procedurę wyrównywania sezonowego szeregu czasowego. Moim zdaniem stosowanie takiej procedury nie ma w tym przypadku merytorycznego uzasadnienia. Prawdziwy obraz sytuacji przedstawiają obliczenia w cenach bieżących.

Przede wszystkim nie jest jasne, czy wyrównano sezonowo tylko stopę inwestycji, czy zarówno PKB, jak i nakłady inwestycyjne. Oba podejścia są kontrowersyjne. O ile wyrównywanie sezonowe PKB jest uzasadnione, o tyle wyrównywanie wahań wynikających z fałszującego rzeczywistość systemu rozliczeń jest wielce wątpliwe. W 2020 r. przy pandemii nastąpiły nieobserwowane poprzednio statystycznie (czyli w języku ekonometrii przypadkowe) odchylenia od wzorca udziałów inwestycji kwartalnych w ich rocznej sumie. Ten fakt poważnie zakłóca ideę wyrównania sezonowego i tym samym interpretację i tak wątpliwego podejścia. Podobne zastrzeżenia można też mieć do wyrównywania samej stopy.

Ponadto, objęcie obserwacją okresu 25 lat jest co najmniej kontrowersyjne z uwagi na zmiany metodologiczne w szacowaniu PKB i jego składników. Od 2012 r. w systemie światowych rachunków narodowych SNA obowiązuje zmodyfikowana definicja nakładów inwestycyjnych, a w Polsce od września 2014 r. Chodziło o godne poparcie dostosowania koncepcji inwestowania do współczesnych warunków w gospodarce światowej. Historyczne dane statystyczne zostały przeliczone przez statystyków przy przyjęciu nowej definicji. Jednakże odmienne warunki gospodarowania, które objęły szereg czasowy sięgający dekady nieobecności Polski w Unii Europejskiej przed 2004 r., podważają poprawność porównań tak odległych okresów.

Rozwój narzędzi statystyki matematycznej i ekonometrii w ostatnich latach doprowadził do powstania mnogości metod analizy szeregów czasowych, co jest dużym i pożądanym osiągnięciem nauk ekonomicznych. Jestem zdania, że szerokie stosowanie takich narzędzi nie powinno mieć automatycznego charakteru, lecz powinno brać pod uwagę ekonomiczny sens przeprowadzanych analiz. Omawiany przypadek może być przykładem braku takiego podejścia. Zatem twierdzenie o historycznie najniższym poziomie stopy inwestycji uważam za przedwczesne i nieuprawnione.

Międzynarodowe organizacje gospodarcze, a przede wszystkim OECD, przeprowadzają rozmaite eksperymentalne obliczenia i symulacje, posługując się do tego celu danymi statystycznymi, opracowywanymi przez krajowe urzędy statystyczne. Są to godne pochwały działania przydatne choćby dla celów prowadzenia polityki gospodarczej, wszakże pod warunkiem, że zachowana zostaje poprawność merytoryczna.

Felietony
Nadchodzą emisje bezprospektowe
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Felietony
Indonezja – niewykorzystany potencjał współpracy handlowej
Felietony
TSUE przeciwko równemu traktowaniu
Felietony
Nieoczekiwane skutki wydobycia ropy
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Felietony
Pan Trump et consortes
Felietony
Powyborczy krajobraz na rynkach