Omikron i Powell rynkom nie zaszkodzili

Fed szybciej może zakończyć skup aktywów, bo gospodarka jest silna, a inflacja wysoka. Niby źle, ale przecież w ten sposób Powell mówi: omikron gospodarce nie zaszkodzi, co powinno wlać w serca inwestorów sporo optymizmu.

Publikacja: 17.12.2021 05:00

Piotr Kuczyński, ekonomista

Piotr Kuczyński, ekonomista

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Koniec roku i rajd św. Mikołaja? Tak teoretycznie powinien się kończyć ten znakomity dla akcji (nawet w Polsce niezły) rok.

Tymczasem początek tego rajdu był kompletnym niewypałem. Czarny Piątek, czyli dzień po Święcie Dziękczynienia w USA, kiedy to rozpoczyna się sprzedaż świąteczna, zakończył się dużymi spadkami indeksów. Powód? Nowy wariant wirusa SARS-CoV-2 (omikron). Dużo bardziej zaraźliwy od wariantu delta, ale za to o słabszej „zjadliwości".

Zapewne rynki przełknęłyby ten problem „w biegu", ale już parę dni później pojawił się Jerome Powell, szef Fedu, który zaskoczył inwestorów. Powiedział, że ponieważ gospodarka jest „bardzo silna", a inflacja wysoka (już nie mówił, że jest przejściowa), to jest on otwarty na dyskusję na temat szybszego niż oczekiwane ograniczenia skupu aktywów.

Interesująca była reakcja Wall Street na słowa Powella. Fed szybciej może zakończyć skup aktywów, bo gospodarka jest silna, a inflacja wysoka. Niby źle, ale przecież w ten sposób Powell mówi: omikron gospodarce nie zaszkodzi, co powinno wlać w serca inwestorów sporo optymizmu. Tymczasem jednak indeksy znowu mocno straciły. Bujanie indeksami zakończyło się na dobre w dniu posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC).

Wtedy to Fed zapowiedział, że ograniczy tempo skupu o kolejne 30 mld USD miesięcznie (20 mld USD w przypadku U.S. Treasuries i 10 mld USD w przypadku MBS), co pozwoli na zakończenie programu do marca. Praktycznie zapowiedział też szybsze podnoszenie stóp procentowych. Z „kropkowego" wykresu poglądów członków Fedu wynika, że w 2022 r. podwyżki rozpoczną się już w jego I połowie i w tym właśnie roku stopy wzrosną o 75 pkt baz. Fed (jak zwykle) zrobił to, czego rynek oczekiwał, a jego szef powiedział m.in., że gospodarka szybko się rozwija, a rynek pracy dąży szybko do optymalnego zatrudnienia, i co prawda nowy wariant pandemii jest niepokojący, ale nie powinien wpłynąć znacząco negatywnie na gospodarkę.

Wynikiem była eksplozja radości na Wall Street i wyrównanie rekordu przez indeks S&P 500. Taka reakcja otwierała drogę do niezłego zakończenia roku.

Nadal jednak nierozstrzygnięty pozostaje problem inflacji. Wielu analityków wróży w 2022 r. globalną stagflację, czyli spowolnienie gospodarcze i wysoką inflację. Ja bardziej popieram to, co twierdzą analitycy Goldmana Sachsa. Mówią, że z powodu problemów z zaopatrzeniem firmy kupują wszystko, co jest im potrzebne, w nadmiarze. Widać to było w danych o polskim PKB w III kwartale.

W 2022 r. okaże się, że popyt będzie mniejszy od oczekiwanego, magazyny będą opróżniane bardzo wolno, droższy pieniądz zmniejszy strumień pieniądza wpływający na rynki, co zaszkodzi rynkowi surowców i towarów. Inflacja w II połowie roku (również w Polsce) zaskoczy in minus tych, którzy prognozują duży wzrost cen.

I tutaj mała uwaga na temat tego, co premier Morawiecki mówi o chęci zmiany systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS), które podnoszą ceny energii i całą inflację. Owszem, dla gospodarstw domowych wzrost cen energii będzie ograniczony (15–20 proc.), ale dla firm i samorządów ceny wzrosną ok. 40 proc., co przełoży się na ceny detaliczne.

Mam wrażenie, że premierowi ktoś podpowiada moje uwagi, bo przecież od wielu tygodni mówię o tym, że zmiana zasad handlu na rynku ETS wprowadzona przez Komisję Europejską w 2018 r. była szaleństwem. Wtedy to rynek uwolniono – każdy mógł kupować uprawnienia, a nie tylko elektrownie i inne podmioty emitujące zanieczyszczenia.

Wynik był do przewidzenia. Z okolic 6 euro w 2018 r. cena skoczyła w 2021 r. do prawie 90 euro (15 razy!). W samym roku 2021 cena wzrosła trzykrotnie. Szaleństwo? Tak, ale podejrzewam też szatański plan polegający na tym, że, po pierwsze, taki koszt emisji zanieczyszczeń prowadzi do szybszego przechodzenia na OZE (kosztem społeczeństw), a po drugie, rządy dostają za darmo uprawnienia i nimi handlują, więc im są one droższe, tym więcej wpływa do budżetów. Polski budżet w tym roku ma zyskać ok. 24 mld zł.

Uważałem, że należy rozważyć sytuację, w której rząd mógłby za darmo przekazywać uprawnienia elektrowniom, ale na to Komisja Europejska z pewnością się nie zgodzi. Należałoby jednak po prostu zrezygnować z wolnego rynku handlu uprawnieniami. Unia Europejska mogłaby np. ustanowić minimalną cenę uprawnienia (tak jak wyznacza minimalną cenę akcyzy na paliwa), a rząd każdego kraju mógłby ceną uprawnień regulować ceny energii.

Na razie jednak musimy się borykać z wysoką inflacją. Uważam, że w dużej części jest importowana, bo przecież rekordy ustanawiały (od pewnego czasu jest już lepiej) tak różne towary i surowce, jak ropa, miedź, gaz, papier, krzem, układy scalone itp. Na to polityka RPP nie mogła poradzić. W Polsce inflacja wynosi 7,8 proc., na Węgrzech 7,4 proc., w USA 6,8 proc. i tak można wyliczać.

Naprawdę to nie RPP jest temu winna. Niewątpliwie jest jednak winna temu, że komunikacja z rynkiem była fatalna, a pochwała słabego złotego w I połowie roku zwiększała importowaną inflację. Teraz RPP już stopy podnosi (podobno do 3 proc., według mnie raczej do 2,5 proc.), co być może nieco ograniczy presję na płace, ale Polski Ład ją zwiększy. I połowa roku nawet z tarczą antyinflacyjną będzie trudna, ale dla złotego może być nieco lepsza, niż była do listopada.

Felietony
Groźne analogie
Felietony
Współpraca z Malezją w kontekście polskiej prezydencji w Radzie Unii
Felietony
Jak mogłaby wyglądać ciekawa kampania prezydencka?
Felietony
Można zrobić za drugim razem dobre pierwsze wrażenie
Felietony
Dekodowanie Omnibusa
Felietony
Tether – uznany stablecoin czy dolar cienia podziemnego świata finansowego?