Ostatni pełny tydzień stycznia nie przyniósł żadnych rozstrzygnięć na warszawskiej giełdzie.
Rodzime indeksy nie pogłębiły dołka korekty, ale też – z wyjątkiem sWIG80 – nie kwapiły się do wyjścia na nowe lokalne szczyty. Wygląda na to, że rynki czekają na sygnały z Wall Street, gdzie trwa walka o przełamanie linii trendu spadkowego.
Z USA napłynęły w minionym tygodniu mocne dane makroekonomiczne (m.in. PKB za IV kwartał), a odczyt inflacji PCE Core był zgodny z oczekiwaniami (4,4 proc. r./r.). To wciąż argumenty na korzyść jastrzębiej polityki monetarnej Fedu, co stawia pod znakiem zapytania kontynuację umocnienia euro do dolara. W minionym tygodniu kurs EUR/USD utrzymywał się na lokalnych szczytach przy 1,09 USD. Ponadto trwający za oceanem sezon wyników powoduje wahania nastrojów, od entuzjastycznie przyjętego raportu Tesli po rozczarowanie Intelem. Można powiedzieć, że Wall Street pozostaje w klinczu, bo z jednej strony widać przepływ kapitału w kierunku ryzykownych aktywów (akcje rynków wschodzących, kryptowaluty), ale z drugiej strony są banki centralne wciąż zdeterminowane, by zdusić inflację. Efekty bardzo dobrze widać na wykresach.
Indeks S&P500 już po raz siódmy w tej bessie zaatakował średnią kroczącą z 200 sesji, uznawaną za umowną granicę rynków byka i niedźwiedzia. Średnia ta wraz z okrągłym poziomem 4000 pkt i linią trendu spadkowego tworzą silną strefę oporową dla indeksu. Trudno powiedzieć, czy siódma próba będzie tą ostatnią. Z jednej strony widać na wykresie krótkoterminowy kanał wzrostowy, wspierany nadchodzącym skrzyżowaniem średnich z 50 i 200 sesji (ta szybsza zbliża się od dołu do wolniejszej, a więc za chwilę pojawi się tu formacja złotego krzyża). Z drugiej jednak strony wciąż nie został pokonany lokalny szczyt z grudnia 4100 pkt, co jest niezbędne, by tworzony układ miał potencjał do zmiany głównego trendu. Przełom stycznia i lutego zapowiada się więc za oceanem dość emocjonująco. Jeśli uda się przebić opór, będzie to pozytywny sygnał, a kolejne schłodzenie i powrót poniżej średnich zwiększy ryzyko, że kończymy efekty sezonowe i wracamy na ścieżkę zniżek. Warto dodać, że Nasdaq Composite również swojego ostatniego lokalnego szczytu jeszcze nie pokonał, a średnią z 200 sesji naruszył dopiero pierwszy raz w tej bessie. Technologiczny segment Wall Street pozostaje więc relatywnie słabszy i także znajduje się w newralgicznym położeniu.