Chłodzenie rynku, o którym pisałem tu tydzień temu, przyszło, ale – na razie – było płytkie i krótkie. Indeks WIG20 z lokalnego szczytu 1784 pkt zszedł zaledwie do 1681 pkt. Ten ostatni poziom został osiągnięty we wtorek. W tym samym czasie RSI(14) zdążył spaść do granicy wykupienia, czyli 70 pkt, a linie wskaźnika MACD pokryły się przy 65 pkt, nie generując sygnału sprzedaży. Jak na korektę tak silnej, ponad 30-proc. fali wzrostowej, to trochę mało.
Oscylatory nie zdążyły nawet opuścić czerwonych stref. Szybki zwrot w górę sugeruje, że nasz rynek jest bardzo silny, ale trudno uwierzyć w to, że kapitał, który wszedł w październiku na GPW nie będzie chciał zrealizować części zysku przed końcem roku, naprawdę schładzając rynek, a nie zraszając go, jak dotychczas.
WIG20 na silnym poziomie oporu
Moment do korekty cały czas wydaje się dogodny. Bo mimo szybkiej zwrotki na północ, w piątek WIG20 znów napotkał na swej drodze średnią z 200 sesji. To tylko umowna granica hossy, ale jest na tyle rzadko przekraczana przez notowania, że warto co najmniej obserwować zachowanie notowań wskaźnika w jej pobliżu. Zwłaszcza że na wykresie indeksu blue chips owa średnia pokrywa się obecnie z ostatnim lokalnym oporem w układzie bessy, czyli 1763 pkt.
Patrząc więc od strony analizy technicznej, WIG20 jest na silnym poziomie oporu, przy wciąż wykupionych oscylatorach i mając za sobą imponujący, krótkoterminowy rajd. Alarmy korekcyjne cały czas są zapalone. Wprawdzie pod nieobecność Wall Street, świętującej Dziękczynienie i po gołębio przyjętym protokole FOMC, wzmocniła się narracja „Fed pivot”, ale za naszą wschodnią granicą wciąż trwa eskalacja wojny, w Chinach znów wracają „covidowe strachy”, a rynek kryptowalut nie może się pozbierać po upadku giełdy FTX.