Dostawca szalunków zdecydowanie poprawił wyniki w III kwartale i według zarządu ta pozytywna tendencja utrzymuje się również w czwartym. Zarząd Ulmy twierdzi 2011 r. na być znacznie lepszy niż obecny, nie chce jednak oszacować dynamiki wzrostu.

W minionym kwartale Ulma miała blisko 60 mln zł obrotów i zarobiła na czysto nieco ponad 5,5 mln zł. Tym samym odrobiła z nawiązką stratę z pierwszego półrocza. W tym samym okresie przed rokiem firma miała 1,2 mln zł straty. Po dziewięciu miesiącach tego roku zarobek spółki wyniósł prawie 3 mln zł.

- Poprawę wyników zawdzięczamy głównie kontraktom w drogownictwie, których udział w naszych obrotach zwiększył się trzykrotnie w ciągu dwóch lat – tłumaczy Kozłowski. Zarząd liczy, że w związku ze zbliżającym się Euro 2012, tempo inwestycji drogowych wzrośnie w przyszłym roku. – Jedyną niewiadomą jest to, czy starczy na nie pieniędzy – mówi Kozłowski. W dalszej przyszłości priorytetem mają być kontrakty w energetyce. Kozłowski podkreśla, że dzięki niskim kosztom logistyki, na takie zlecenia są wyjątkowo zyskowne.

Rentowność netto grupy w III kwartale wyniosła 9,1 proc. – Na poziomie EBITDA jest ona wyższa niż przed kryzysem. Na zysku netto zaważyła wyjątkowo wysoka amortyzacja – tłumaczy Kozłowski.

Według analityków w całym 2010 r. przychody Ulmy wyniosą 213,5 mln zł, a zysk netto 10,7 mln zł. Zarząd nie komentuje tych szacunków.