– Plan minimalny na ten rok to wzrost przychodów o 10 proc., maksymalny – o 20 proc. – mówi Krzysztof Folta, prezes TIM.
Na tegoroczny wzrost sprzedaży miałby się przełożyć 15–20-proc. wzrost liczby klientów robiących zakupy przynajmniej za 1,5 tys. zł miesięcznie. Ta grupa odbiorców miałaby się powiększyć do 5,5 tys. osób wobec 4,8 tys. pod koniec ubiegłego roku. – Liczymy też na 20-proc. wzrost liczby klientów lojalnych, do 1,8-2 tys. osób, oraz zwiększenie wartości ich koszyka zakupowego. Chcemy wrócić do poziomu z początku 2009 r., kiedy sprzedaż netto na jednego klienta wynosiła ponad 73 tys. zł miesięcznie – mówi Krzysztof Folta.
Nie ujawnia, w jaki sposób lepsza sprzedaż przełoży się na wynik operacyjny. Założeniem jest wzrost kosztów o połowę w stosunku do wzrostu przychodów (przy marży 20,5 proc.). Koszty w 2010 r. wyniosły 58,5 mln zł. Zysk z działalności operacyjnej w tym roku przy 10-proc. wzroście obrotów mógłby wynieść 13,5 mln zł, a przy 20-proc. wzroście sprzedaży nawet 18 mln zł. W 2010 r. zysk operacyjny wyniósł 10,6 mln zł, a zysk netto 10,14 mln zł.
W tym roku spółka chce też uniezależnić się od koniunktury na rynku metali. Rozważa zakup firmy spoza swojej branży o rocznych obrotach przynajmniej 50 mln zł. – Prowadzimy rozmowy w sprawie przejęcia – mówi Folta. Powody do zadowolenia mają akcjonariusze. Cały zysk zostanie przekazany na dywidendę. Na ten cel spółka przekieruje też 2 mln zł z funduszu dywidendowego (trafi tam 73,9 mln zł z funduszu rezerwowego). Oznacza to wypłatę 55 gr dywidendy na akcję.